Jak swoje tegoroczne występy widzi sam Kubica? "Myślę że mogę być z siebie zadowolony" – mówi Polak. "Patrząc wstecz oczywiste jest, że w niektórych sytuacjach, w niektórych wyścigach, można było zrobić coś lepiej. Ale nikt nie jest idealny. No, chyba że wydaje ci się, że jesteś najlepszy na świecie. Ja uważam jednak, że zawsze można się poprawić. Ostatecznie jednak cieszę się z tego, jak jeździłem w tegorocznych wyścigach. Kiedy było to możliwe, wykorzystywałem szanse. Na przykład w Kanadzie i w Japonii. Na torach, gdzie brakowało nam prędkości, zawsze starałem się minimalizować straty. Tak było w Magny-Cours, na Węgrzech i ostatnio w Chinach" – ocenia Kubica.

Reklama

>>>BMW, czyli Bardzo Marny Wyścig

Przed ostatnim wyścigiem Polak zajmuje trzecie miejsce w rankingu kierowców i ma szansę na utrzymanie jej po finałowej rundzie w Brazylii. Trudno jednak przejść do porządku dziennego nad faktem, że jeszcze kilka dni temu Robert liczył się w walce o tytuł - czytamy w DZIENNIKU.

"Osiągnęliśmy cele zespołu, ale moje ambicje były znacznie większe. Po siedmiu wyścigach byłem przecież liderem rankingu mistrzostw świata! Niestety potem zacząłem spadać w tabeli, a strata punktowa rosła. W normalnych warunkach nie byliśmy wystarczająco szybcy. Nie mogłem walczyć z kierowcami McLarena i Ferrari jak równy z równym" – tłumaczy kierowca BMW Sauber.

Reklama

Czego zabrakło Kubicy, aby mógł zdobyć upragniony tytuł? Odpowiedź jest prosta – szybkiego bolidu. Zespół BMW Sauber doskonale rozpoczął sezon, ale wraz z kolejnymi wyścigami rywale rozwijali swoje samochody znacznie szybciej. W Formule 1 znane jest powiedzenie „kto stoi w miejscu, ten się cofa”. Tegoroczna historia startów BMW jest tego najlepszym przykładem. "Nowe komponenty, które przywoziliśmy na tor testowy, nie działały tak, jak oczekiwaliśmy. Wracaliśmy więc do starszych części. Dlatego nie robiliśmy postępów i nie utrzymywaliśmy tempa rozwoju takiego, jak większość teamów. Doścignęły nas Renault, Toro Rosso i Toyota. Oni rozwijali się szybciej niż my".

W pierwszych rundach Kubica mógł walczyć o czołowe pola startowe oraz miejsca na podium, ale z czasem jego sytuacja stawa się coraz trudniejsza. Nie da się też ukryć, że w kilku ważnych momentach sezonu Polak nie miał szczęścia. "W pewnych sytuacjach przydałoby się więcej szczęścia, na przykład w Singapurze" – potwierdza kierowca. "Na Hockenheimie mogłem z łatwością być czwarty, a spadłem na siódme miejsce, oczywiście z powodu neutralizacji. Niestety, nad takimi wydarzeniami nie mam kontroli".

Straty poniesione przez Kubicę były niemal w stu procentach niezależne od niego. Lewis Hamilton i Felipe Massa stracili bardzo dużo punktów w wyniku własnych błędów. Gdyby nie popełniali tych błędów, Polak, w swoim słabszym bolidzie, już dawno przestałby się liczyć w rywalizacji o mistrzostwo świata. Dlatego większość ekspertów jest zgodna – moralnym zwycięzcą sezonu 2008 jest Kubica, a mistrzostwo przegrało BMW.

Reklama

>>>Robert Kubica: Walczę nie tylko z rywalami

Najlepiej o zasługach naszego kierowcy wyraził się brytyjski dziennikarz, specjalista F1, Mark Hughes. "Kto najbardziej zasługiwał na tytuł? Robert, bez dwóch zdań. Tylko on przez cały sezon prezentował mistrzowską formę i nie popełnił żadnego poważnego błędu".