Po obiecującym debiucie w 2006 roku, kilku udanych wyścigach i olbrzymich postępach, jakie w zaskakująco krótkim czasie zrobił jego zespół, Kubica liczył na jeszcze lepsze wyniki. Tymczasem w wikszości wyścigów Polak musiał walczyć nie z rywalami, a z awariami, błędami swojego teamu i pechem. Wbrew oczekiwaniom, ani razu nie udało mu się stanąć na podium - pisze "Fakt".

Reklama

"Nie wykorzystaliśmy całkowicie naszego potencjału. Mieliśmy olbrzymie możliwości, lecz nie potrafiliśmy użyć wynikających z nich możliwości. Uważam, że w wielu wyścigach powinienem pojechać lepiej. Więcej wycisnąć z bolidu i efektywniej wykorzystać pracę całego teamu" - ocenił Robert.

O tym, jak prawdziwe są słowa Kubicy, przekonaliśmy się podczas wczorajszych treningów przed niedzielnym wyścigiem. Robert zajął w nich 6. oraz 14. miejsce. Sam uniknął awarii, ale za to musiał pracować za dwóch. Z powodu usterek skrzyni biegów i układu hydraulicznego w obu sesjach do garażu holowany był bolid jego kolegi z zespołu, Nicka Heidfelda. Co prawda za każdym razem mechanikom udawało się usunąć usterkę, ale to Kubica odwalił większą część roboty związanej z poszukiwaniem właściwych ustawień na niedzielę - pisze "Fakt".

Na torze w Szanghaju Polak przejechał w sumie aż 62 okrążenia, ponad dwa razy więcej niż Heidfeld, który zaliczył tylko 29 kółek. Kłopoty drugiego kierowcy BMW Sauber wynikały prawdopodobnie z tego, że testował on części przygotowywane już na przyszły sezon. "Miałem zdecydowanie przyjemniejszy dzień, ponieważ spotkało mnie mniej nieprzyjemnych zdarzeń niż Nicka. Niemniej czeka nas sporo pracy nad ustawieniami i balansem. Jesteśmy bardzo rozczarowani tym, jak zachowuje się nasz samochód. Podczas drugiego treningu udało nam się poprawić maksymalną prędkość, której brakowało podczas porannej sesji" - powiedział wczoraj Kubica.

Reklama