"Ostateczna decyzja czy zagram w mistrzostwach Europy zapadnie w środę wieczorem. Jest jeszcze parę opcji, które przedstawiciele PZKosz i mój agent sprawdzają. Na pewno sytuacja nie jest ciekawa i takiego rozstrzygnięcia nie oczekiwałem. Zobaczymy. Jestem gotowy, by pojechać z reprezentacją na towarzyski turniej do Włoch, ale jestem też przygotowany na tę najgorszą opcję i jeśli nie znajdzie się polisa jeszcze dzisiaj opuszczę Legionowo. Szczerze mówiąc, straciłem już nadzieję na występ w EuroBaskecie" - przyznał najlepszy polski koszykarz.
Na przeszkodzie występu Gortata w mistrzostwach Europy stoi brak firmy ubezpieczeniowej, która pokryłaby, w razie kontuzji, równowartość trzyletniego kontraktu Polaka z Phoenix Suns (22 mln dolarów).
"Nie są to jakieś wygórowane wymagania. Niektórzy zawodnicy z NBA zgodzili się grać na innych warunkach, mój agent Guy Zucker mi na to nie pozwoli. Na pewno nie jest to sprawa PZKosz., który jest gotowy opłacić polisę. Pieniądze są, tylko czekamy na odpowiednią ofertę" - zapewnił 27-letni gracz.
Gortat podkreślił, że najbardziej boi się, iż przez występ w EuroBaskecie może przekreślił dziesięć lat ciężkiej pracy i swoje marzenia.
"Jeśli doznam urazu, którego wyleczenie będzie trwało miesiąc, dwa czy nawet tydzień i w tym czasie zakończy się lokaut, a ja powrócę do NBA nie w pełni zdrowy, to automatycznie zostanę zwolniony. Znaleźliśmy polisę, która ubezpieczy mój kontrakt tylko i wyłącznie na czas mojej rehabilitacji. W tym wypadku tracę trzy lata kontraktu, na który pracowałem 10 lat. Nie mogę sobie na to pozwolić. Mój agent z kolei nie pozwoli mi bez ubezpieczenia wyjść na boisko i trenować" - dodał.
Zawodnik Phoenix Suns do kadry dołączył 1 sierpnia. Przez dziesięć dni normalnie trenował i jak sam przyznał, wiele ryzykował.
"Dostałem nawet reprymendę od swojego agenta. Zdaję sobie sprawę z tego, że zachowywałem się nieodpowiedzialnie. Przyjazd do Polski na kadrę był moją decyzją. Bardzo chciałem poznać chłopaków, potrenować z nimi, pokazać im rzeczy, których nauczyłem się w NBA. Nie potrafię sobie wyobrazić, że przyjeżdżam na kadrę, siadam z zawodnikami do jednego stołu i wiem, że tak naprawdę nie jestem z nimi, bo nie mogę trenować. Dlatego, gdy przyjechałem, to ćwiczyłem z nimi jak równy z równym. Momentami byłem zmęczony, nawet zajechany" - powiedział.
Gortat przyznał również, że woli teraz zaryzykować pół roku słabszej gry po powrocie na parkiety NBA, niż przez miesiąc pokazać się na EuroBaskecie.
"Nie jest to ani olimpiada, ani mistrzostwa świata, tym bardziej impreza, na której możemy zdobyć medal. To są mistrzostwa Europy, na których okazję do grania będę miał jeszcze pięć, sześć razy. To nie jest w tej chwili moim priorytetem. Nawet gdybyśmy walczyli o podium, nie zdecydowałbym się zagrać" - dodał.
Jedyny polski koszykarz grający w lidze NBA nie tylko nie wystąpi w ME, ale i wątpliwe jest, by znalazł ubezpieczyciela na występy w którejś z europejskich lig na czas trwania lokautu.
"Najgorsze jest to, że może rok spędzę w internecie grając w gry komputerowe. Będę miał prawdopodobnie 11 miesięcy przerwy od koszykówki. Zobaczymy jak to będzie i oby źle się to dla mnie nie skończyło" - zaznaczył.
W podobnej sytuacji jak Gortat jest wielu koszykarzy z NBA. Już jasne jest, że w EuroBaskecie nie wystąpi Brytyjczyk Ben Gordon (Detroit Pistons), nadal nie wiadomo, jak sytuacja będzie wyglądała z pozostałymi zawodnikami.
"Ryzyko podjął Włoch Andrea Bargnani (Toronto Raptors) i oby nigdy tego nie żałował" - skomentował Polak.
Polacy do tej pory, w ramach przygotowań do ME, rozegrali pięć sparingów. Wygrali jeden - ostatni z Bułgarami 64:55. W żadnym z meczów nie wystąpił Gortat, mimo że od 1 sierpnia normalnie trenował z drużyną.