O kadrowej sile Warriors najlepiej świadczy fakt, że w ich składzie jest aż czterech uczestników ostatniego Meczu Gwiazd: Stephen Curry, Kevin Durant, Draymond Green oraz Klay Thompson. Takiego potencjału nie ma żadna inna ekipa.
Kierownictwo klubu nie musiało więc szukać wzmocnień. Celem było utrzymanie trzonu drużyny i go osiągnięto. Umowy przedłużyli także ważni rezerwowi - Andre Iguodala oraz Shaun Livingston. Pieniądze dla nich udało się wygospodarować dzięki poświęceniu Duranta. Najbardziej wartościowy zawodnik (MVP) ostatniego finału zgodził się na nowy kontrakt, który w przyszłym sezonie zapewni mu 25 mln dolarów. Zgodnie z przepisami mógł jednak żądać wynagrodzenia o blisko 10 mln większego.
Ekipa z Oakland występowała w trzech ostatnich finałach. Przegrała w 2016 roku, nie mając jednak jeszcze Duranta. W czerwcu tytuł wywalczyli praktycznie bez kłopotu, pokonując w decydującej serii Cleveland Cavaliers 4-1.
"Chicago Bulls z Michaelem Jordanem w składzie zdobyło sześć tytułów, czyli jesteśmy w 1/3 drogi. Naszym celem są dokonania, które w umysłach fanów NBA zostaną na zawsze" - podkreślił Thompson.
"Kawalerzyści" byli ostatnimi rywalami Warriors również w 2015 i 2016 roku. Teraz ponownie daje im się największe szanse na wygranie Konferencji Wschodniej. Ich atutem jest przede wszystkim LeBron James, który grał w siedmiu ostatnich finałach. Z tytułów cieszył się jeszcze w 2012 i 2013 roku w barwach Miami Heat.
O zdetronizowaniu "Króla Wschodu" poważnie jednak myślą w Bostonie, a pomóc Celtics ma w tym m.in. Kyrie Irving - niedawny kolega Jamesa w Cavaliers. O ile rok temu największym wydarzeniem lata było przejście do Warriors Duranta, tak teraz koszykarski świat zaszokował Irving. 25-letni rozgrywający w lipcu poprosił kierownictwa klubu o wytransferowanie go. Nieoficjalnie mówiono, że nie chce już grać w cieniu Jamesa.
Ostatecznie trafił do Celtics w zamian za Isaiaha Thomasa, Jae'a Crowdera, Chorwata Ante Zizica oraz dwa wybory w drafcie. Wcześniej bostończycy zakontraktowali skrzydłowego Gordona Haywarda (ostatnio w Utah Jazz) i ich skład prezentuje się bardzo interesująco.
W Cleveland, do czasu wyleczenia kontuzji Thomasa, pustkę po Irvingu mają wypełnić 35-letni Dwyane Wade, który z Jamesem grał wcześniej w Miami, a także Derrick Rose - bez wątpienia koszykarz utalentowany, ale z powodu częstych urazów nie będący w stanie wykorzystać potencjału.
Washington Wizards Marcina Gortata poprzedni sezon zakończyli na półfinale Konferencji Wschodniej, w którym ulegli Celtics 3-4. Skład "Czarodziejów" nie uległ znaczącym zmianom. Większość ekspertów typuje, że na Wschodzie zajmą trzecie miejsce - za Cavaliers i Celtics.
Wizards mogą się pokusić o niespodziankę, jeśli okaże się, że ich gracze zrobili postępy. O ile trudno ich już oczekiwać od Johna Walla, który należy do najlepszych rozgrywających w lidze, czy Bradleya Beala, to Otto Porter i rezerwowy Kelly Oubre mają pole do poprawy.
Na Zachodzie największe problemy Warriors mogą sprawić Houston Rockets. Napędzaną grą Jamesa Hardena drużynę z Teksasu wzmocnił świetny rozgrywający Chris Paul. Nowa "Wielka Trójka" powstała natomiast w Oklahoma City Thunder. Do MVP ostatniego sezonu Russella Westbrooka dołączyli Paul George z Indiana Pacers oraz grający ostatnio w New York Knicks Carmelo Anthony. Tradycyjnie lekceważyć nie można San Antonio Spurs.
Jeszcze dwa lata temu taki skład Rockets czy Thunder budziłby postrach. Zestawiając ich jednak teraz z Warriors, trudno nie mieć wrażenia, że ich siła wciąż jest niewystarczająca. Podobnego zdania muszą być generalni menedżerowie klubów, bo aż 93 procent z nich w tradycyjnej ankiecie wskazało, że mistrzami będą "Wojownicy".
O ile zawodnicy o znanych nazwiskach latem często zmieniali barwy klubowe, to kompletnie zatrzymała się trenerska karuzela. Poprzedni sezon był pierwszym od 53 lat, w którym pracy nie stracił żaden ze szkoleniowców. Włodarze klubów na ruchy nie zdecydowali się również w przerwie między rozgrywkami.
Już pierwszego dnia rozgrywek kibice będą mieli okazję obejrzeć szlagierowo zapowiadające się mecze - Warriors podejmą Rockets, a Cavaliers zmierzą się z Celtics. Wizards dzień później zainaugurują sezon na własnym parkiecie spotkaniem z Philadelphia 76ers.