W Waszyngtonie oba zespoły imponowały skutecznością. Wizards trafili 62,6 proc. rzutów z gry, a Rockets 53,4 proc. Zdobyte łącznie 317 punktów to rekord NBA jeśli chodzi o spotkania, które rozstrzygnęły się różnicą jednego punktu.
Zwycięstwo w tej niesamowitej wymianie ciosów gościom zapewnił Harden, który na 2,4 s przed ostatnią syreną wykorzystał jeden z dwóch rzutów wolnych. Słynny brodacz oprócz 59 punktów miał także dziewięć asyst, ale zachwycony grą swojego zespołu nie był.
"Aby zdobyć mistrzostwo niezbędna jest solidna gra w obronie, a w tej kwestii wciąż brakuje nam stabilności. Nie możemy odpuszczać w defensywie" - podkreślił.
Wśród pokonanych na wyróżnienie zasługuje Bradley Beal - zdobywca 46 punktów. 26-latek miał także osiem asyst i sześć zbiórek. Trafił 14 z 20 rzutów z gry, w tym 7/12 "za trzy".
W finałowej serii sezonu 2018/19 Warriors w obronie tytułu mocno przeszkodziły kontuzje kluczowych zawodników. Ścięgno Achillesa zerwał bowiem Kevin Durant, a więzadło krzyżowe w kolanie Klay Thompson. Minionej nocy w meczu u siebie z Phoenix Suns kość poniżej palca wskazującego złamał Curry. Na razie nie wiadomo ile potrwa leczenie.
Warriors od początku ze "Słońcami" szło fatalnie, już po pierwszej kwarcie przegrywali 14:43. Curry urazu doznał w trzeciej części gry, kiedy niefortunnie upadł po kolizji z Aronem Baynesem. "Wojownicy" ostatecznie ulegli 110:121 i była to ich trzecia porażka w czwartym meczu obecnego cyklu.
"Zaliczyliśmy ciężki start sezonu na wielu płaszczyznach. Jesteśmy teraz w trudnym położeniu, ale musimy sobie jakoś z tym wszystkim poradzić" - powiedział trener Warriors Steve Kerr.
Suns do wygranej poprowadził Devin Booker, który zdobył 31 pkt. Baynes dołożył 24 pkt, 13 zbiórek i siedem asyst.
Po nieco ponad tygodniu rozgrywek miano niepokonanej utrzymały już tylko dwie drużyny - San Antonio Spurs i Philadelphia 76ers. "Ostrogi" minionej nocy nie grały, a filadelfijczycy we własnej hali wygrali 117:96 z Minnesota Timberwolves.
Sportowych emocji nie było w tym meczu wiele. Gospodarze szybko przejęli kontrolę i do przerwy prowadzili różnicą 19 punktów. Spotkanie miało być pojedynkiem dwóch świetnych młodych środkowych - Kameruńczyka Joela Embiida (76ers) oraz Karla-Anthony'ego Townsa (Timberwolves). Rzeczywiście nim było i to w dosłownym znaczeniu, bo obaj za bójkę zostali wyrzuceni z parkietu w trzeciej kwarcie. Embiid miał 19 pkt, najwięcej w swoim zespole, a Towns 13 pkt.