Międzynarodowy Komitet Olimpijski pozostawił jednak reprezentantom tego kraju furtkę - ci, którzy wykażą, że z dopingiem i korupcją nie mieli nic wspólnego, będą mogli rywalizować pod flagą MKOl.

"Na pewno nie pojadę na tych warunkach. Po pierwsze dlatego, że jestem Rosjanką, mam swój kraj i flagę. Po drugie dlatego, że przewodniczący MKOl Thomas Bach od dawna powtarza, że występ pod flagą olimpijską nie wchodzi w grę, bo moje państwo nie bojkotuje igrzysk i nie jest pochłonięte wojną" - powiedziała mistrzyni olimpijska z Aten (2004) i Pekinu (2008) oraz brązowa medalistka z Londynu (2012).

Reklama

W poniedziałek Isinbajewa uzyskała 4,50 m podczas mistrzostw Rosji w miejscowości Czeboksary. Był to jej pierwszy oficjalny skok po urodzeniu dziecka. Poprzednio rywalizowała na mistrzostwach świata w Moskwie w 2013 roku, gdzie wywalczyła złoto.

"Mój dzisiejszy skok pokazał, że jestem naprawdę dobrze przygotowana po tej dwuipółrocznej przerwie i mogę zdobyć medal olimpijski. Jednak z powodu pewnych osób nie będę mogła tego zrobić" - powiedziała na konferencji prasowej Rosjanka.

Na wtorek zaplanowano spotkanie MKOl i Międzynarodowego Stowarzyszenia Federacji Lekkoatletycznych (IAAF), na którym będzie omawiana m.in. sprawa Rosji. Isinbajewa zapowiedziała, że jeśli MKOl nie zmieni swojej decyzji, być może zakończy karierę.

"Werdykt MKOl i koniec mojej kariery mogą nastąpić tego samego dnia. To mógł być mój ostatni skok" - przyznała 34-letnia tyczkarka.

Minister sportu tego kraju Witalij Mutko nie ukrywa jednak, że nie spodziewa się dobrych wieści.

"Nie zapadną żadne pozytywne dla rosyjskiej lekkoatletyki decyzje" - powiedział agencji Interfax.