Hesjedal wyraźnie nie był w tym roku w formie i z etapu na etap tracił całymi garściami cenne minuty, powiększając swój dystans do kolejnych liderów. Kiedy uzbierało się ponad pół godziny, Kanadyjczyk podziękował i pożegnał się z różową karawaną, jak Włosi nazywają Giro. Jego głównym argumentem była niepogoda, jaka faktycznie towarzyszy wyścigowi niemal od samego początku.

Reklama