Zarówno brytyjska minister kultury, mediów i sportu Nicky Morgan, jak i polski minister sportu i turystyki Kamil Bortniczuk byli w grupie inicjatywnej, która po agresji militarnej Rosji na Ukrainę najbardziej optowała za wprowadzeniem sankcji. 9 marca blisko 40 ministrów sportu z całego świata poparło m.in. całkowity zakaz organizacji w krajach agresorów międzynarodowych imprez sportowych.
Bortniczuk w Londynie będzie zabiegał o wsparcie inicjatywy, aby wykluczyć wszystkie rosyjskie federacje ze struktur międzynarodowych. Podstawą takiego stanowiska są liczne przypadki dopingu rosyjskich sportowców podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Soczi 2014. Nie bez znaczenia jest także korupcja, której celem jest kupowanie wysokich stanowisk dla działaczy w strukturach międzynarodowych federacji np. w UEFA czy FIVB za pieniądze Gazpromu i innych rosyjskich firm kontrolowanych przez Kreml. Wykluczenie Rosjan ma być bezterminowe.
Dopiero zakończenie wojny na Ukrainie oraz zadośćuczynienie finansowe za wyrządzone krzywdy temu krajowi mogłyby wpłynąć na zmianę stanowiska.
Nie bez znaczenia są także ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w Rosji. W prokremlowskim wiecu poparcia dla wojny w Ukrainie na moskiewskim stadionie Łużniki wzięło udział ponad 200 tys. osób. Wśród nich było wielu znanych rosyjskich sportowców, np. srebrny medalista olimpijski w skokach narciarskich drużyn mieszanych Jewgienij Klimow. Znaczna część widowni swoje stroje ozdobiła używanym przez rosyjskich żołnierzy symbolem "Z", wszyscy wyrażali wielki entuzjazm dla przemawiającego ze sceny Putina.
Rosja naruszyła również rozejm olimpijski, który obowiązywał od 4 lutego, czyli rozpoczęcia igrzysk w Pekinie, a miał się zakończyć tydzień po zgaśnięciu znicza paraolimpiady - 20 marca.
Decyzje sportowe mają być szybką alternatywą dla poczynań gospodarczych, które wymagają czasu, w tym odchodzenie od sprowadzania przez świat kopalin energetycznych z Rosji.