Bytovia II gra w klasie okręgowej w grupie słupskiej i przebiła się w PP dalej niż pierwsza drużyna, która występuje w trzeciej lidze. Jednak już od rundy przedwstępnej w meczach pucharowych grają trzecioligowcy. To właśnie oni sprawili wielką frajdę mieszkańcom 17-tysięcznego Bytowa, dla których tak długa przygoda z PP była ogromnym wydarzeniem.

Reklama

W poprzedniej rundzie bytowianie wyeliminowali znakomicie spisującą się w ekstraklasie Polonię Bytom (2:1). "Okazuje się, że z Bytowa pochodzą nie tylko najlepsze okna, ale i najlepsi piłkarze, których zwycięska dewiza brzmi: Tam gdzie piłkarz ekstraklasy cofnie nogę, nasz zawodnik wsadzi głowę" - chwalono się potem na oficjalnej stronie głównego sponsora klubu, firmie Drutex.

Wbrew temu, co mogłaby sugerować nazwa, Drutex produkuje okna i drzwi PCV. Większość piłkarzy drużyny z Bytowa właśnie w tej firmie zarabia na swoje utrzymanie. Gra w piłkę to dla nich tylko dodatkowe zajęcie.

We wtorek nie musieli jednak brać wolnego, bowiem z okazji meczu tego dnia fabryka nie pracowała. Na miejscowym stadionie ustawiono przenośne trybuny na 4 tys. miejsc, dzięki czemu całkowita pojemność obiektu wzrosła... pięciokrotnie. Wczoraj wszystkie miejsca były zajęte. Nic dziwnego, bo wcześniej całe miasteczko zostało obwieszone plakatami. "Jest Garguła, jest też Brożek, wygrać może i by chcieli, ale nic im nie pomoże, bo Pufelski strzeli bramkę" - głosił jeden z nich.

Miejscowego poetę zawiodło jednak nie tylko poczucie rymu (trudno oprzeć się wrażeniu, że dwa ostatnie słowa powinny być wydrukowane w odwrotnej kolejności), ale także dar przewidywania. Sławomir Pufalski, pomocnik Bytovii, nie strzelił gola - strzelali tylko wiślacy. W 15. minucie uczynił to Piotr Ćwielong, a w 61. - Wojciech Łobodziński. Przed wyższą porażką gospodarze uratowali się, dwukrotnie wybijając piłkę sprzed pustej bramki. Ambitnie grający piłkarze Bytovii także mogli strzelić gola, ale brakowało im zimnej krwi w dogodnych sytuacjach.

Wydarzeniem meczu był debiut w barwach Wisły Łukasza Garguły. Były reprezentant Polski podpisał kontrakt z krakowskim klubem już zimą, ale rundę wiosenną miał rozegrać jeszcze w GKS Bełchatów. W lutym w pierwszym meczu (Puchar Ekstraklasy z Legią) zerwał więzadła kolana i pauzował aż osiem miesięcy. Wczoraj w Bytowie wszedł na boisko na ostatni kwadrans meczu.

Znacznie więcej emocji przyniosło spotkanie w Ząbkach, gdzie pierwszoligowy Dolcan podejmował grającą w ekstraklasie Koronę Kielce i był bardzo bliski sprawienia niespodzianki. Sytuacja w tym meczu zmieniała się jak w kalejdoskopie. Najpierw dwukrotnie prowadzenie obejmował Dolcan, potem jednak musiał odrabiać straty. Raz się udało, drugim razem - kiedy Korona zdobyła czwartego gola w dogrywce - już nie i mecz zakończył się wygraną gości 4:3. Jakby tego było mało, kibice w Ząbkach zobaczyli też niewykorzystany rzut karny (dla Korony w 87. minucie przy stanie 3:3), dwie nieuznane bramki i wiele niewykorzystanych sytuacji podbramkowych.