Od dwóch lat Lech, którego budżet w tym roku może wynieść nawet 62 miliony złotych, uważany jest za wzorcowy klub w polskiej piłce. Dobrze zarządzany, ze skautingiem z prawdziwego zdarzenia, z prężnymi działami marketingu i reklamy, kompetentną i atrakcyjną rzeczniczką prasową, wreszcie z rzeszą wiernych i utożsamiających się z klubem kibiców. Pozytywnie wyróżnia się na tle całej reszty polskich klubów. Poznaniakom brakowało tylko jednego – sukcesu sportowego. Rok temu szansę na mistrzostwo Polski Lech zmarnował w rundzie wiosennej, kiedy zespół Franciszka Smudy roztrwonił przewagę nad Wisłą Kraków. W tym sezonie było odwrotnie. To Wisła prowadziła pewnie w tabeli, a Lech gonił, gonił, gonił…

Reklama

Mistrzostwo Polski zdobył jednak jak najbardziej zasłużenie i to w idealnym dla klubu momencie. Latem zostanie oddany do użytku wart prawie pół miliarda złotych stadion na 46 tys. widzów. Budżet klubu wzrośnie o połowę. Lech nie zamierza znacząco osłabiać zespołu – odejdzie tylko król strzelców ekstraklasy Robert Lewandowski – żeby nie zmarnować szansy na awans do Ligi Mistrzów.

– Latem przyjdzie do nas czterech nowych piłkarzy – zdradza” DGP” dyrektor sportowy Kolejorza Marek Pogorzelczyk. – Jeśli Borussia Dortmund kupi Lewandowskiego za 5 mln euro, to cała ta kwota pójdzie na wzmocnienia – dodaje.

Lech w nowym sezonie, nawet bez najlepszego piłkarza ekstraklasy, nie musi być słabszą drużyną niż teraz. Za Lewandowskiego do ataku Kolejorza trafi dwóch nowych zawodników – odkrycie zakończonego właśnie sezonu Artur Sobiech z Ruchu Chorzów oraz piłkarz reprezentacji Białorusi Witalij Rodionow. Pewne jest także, że lechitą zostanie reprezentant Polski Jacek Kiełb z Korony Kielce. Sportowo Lech będzie więc gotowy na walkę o Ligę Mistrzów.

Reklama

Organizacyjnie w Poznaniu już od dawna jest dobrze. Przysłowiowa wielkopolska gospodarność to w Lechu nie tylko pusty slogan. Marka klubu oceniana jest – obok Legii i Wisły – jako jedna z trzech najmocniejszych w naszym kraju. Ernst and Young uznał niedawno Lecha za lidera piłkarskiego biznesu w Polsce, doceniając jego stabilność finansową i wciąż rosnącą siłę medialną.

Właścicielem Lecha jest spółka Invesco S.A. w stu procentach należąca do Jacka Rutkowskiego, właściciela holdingu Amica (producent sprzętu AGD). Kilka miesięcy temu Rutkowski dokonał gigantycznej jak na polski rynek transakcji, sprzedał fabrykę Amiki we Wronkach koreańskiemu koncernowi Samsung za ponad 200 mln złotych. Oprócz Rutkowskiego Lech może pochwalić się jeszcze kilkoma poważnymi sponsorami. W przeciwieństwie do Legii i Wisły poznaniacy dobrze zarabiają na reklamach na koszulkach. Niemiecka firma odzieżowa S.Olivier płaci za nie 4 mln zł za sezon. Drugi z głównych sponsorów Kolejorza producent wędlin Sokółów S.A. wspomaga budżet klubu 2,5 mln zł. Dodatkowo dodaje też kolorytu klubowi, stojąc za pomysłowymi akcjami reklamowymi. Hasło z trybun na meczu z Legią „Chcesz być wielki chuliganie, jedz tatara na śniadanie” to właśnie pomysł Sokołowa. Kolejni sponsorzy, m.in. Amica, Warka i Remes, dokładają do budżetu klubu 5,5 mln zł.

W Lechu świetną pracę wykonuje dyrektor sportowy Marek Pogorzelczyk. Poprzez rozbudowaną sieć skautów wynajduje dla klubu młodych piłkarzy z całego świata. Najlepsi sprzedawani są później z zyskiem – rok temu do Rubina Kazań za ponad 3 mln euro odszedł Rafał Murawski, teraz budżet klubu poprawi Lewandowski.

Prawdziwe pieniądze Kolejorz może jednak zarobić, awansując do Ligi Mistrzów. Zdaniem ekspertów z Deloitte może być to nawet 16 mln euro. W tym przypadku jednak może nie wystarczyć wzorowe zarządzanie. Potrzeba też trochę szczęścia, którego każdy polski kibic powinien życzyć drużynie trenera Jacka Zielińskiego.