To był zwyczajny trening. Do czasu, gdy Niedzielan zablokował wślizgiem Zieńczuka. Ten uznał, że atak był za ostry i rozwścieczony skoczył na Niedzielana z pięściami. Nagle zrobiło się nerwowo, bo obaj wiślacy nie zamierzali odpuszczać. Na szczęście w pobliżu rwących się do bójki piłkarzy był Mauro Cantoro, cieszący się w zespole dużym autorytetem. Argentyńczyk z uśmiechem, ale zdecydowanie wkroczył między zwaśnionych kolegów. Szybko do pomocy ruszyli inni wiślacy. Tomasz Dawidowski odciągał Niedzielana, a Andre Baretto przytrzymał Zieńczuka - czytamy w "Fakcie".

Reklama

Trener Maciej Skorża powinien być wdzięczny Cantoro, że zareagował tak szybko, bo gdyby doszło do bijatyki, musiałby surowo ukarać obu zawodników. A tak Argentyńczyk obrócił całą sprawę w żart i po chwili wszyscy piłkarze Białej Gwiazdy wrócili do treningu.

To nie pierwszy raz, gdy zaiskrzyło między graczami krakowskiego klubu. Dwa lata temu na treningu bracia Brożkowie poszarpali się ostro z Konradem Gołosiem. Wtedy nie udało się tak szybko załagodzić konfliktu. Ówczesny trener Wisły Dan Petrescu wyrzucił całą trójkę z treningu i nałożył surowe sankcje. Teraz obeszło się bez takich konsekwencji, bo dzięki błyskawicznej interwencji Cantoro nie doszło do rękoczynów. Trener Skorża powinien się jednak zastanowić, dlaczego w jego zespole tak zaiskrzyło.