Strzeliliście gola po fantastycznej akcji. Ćwiczycie takie schematy na treningach?
Maciej Skorża: Lepiej o tym nie mówić... A z resztą, co mi tam. Nasza gra, która opiera się na schemacie z jednym napastnikiem, polega na tym, że ofensywny pomocnik ma wchodzić z drugiej linii. W tej akcji Tomas zrobił to idealnie, cała trójka zachowała się świetnie. Rafał fantastycznie wyciągnął do boku Bale'a, dograł do Pawła, który bardzo mądrze odegrał do Tomasa. A ten zachował zimną krew i skierował piłkę do siatki. Bardzo ucieszyła mnie ta akcja.
>>>Wisła pokonana w Londynie. Zobacz gole
Przed rewanżem jest pan optymistą...
W Londynie przekonałem się, że jesteśmy w stanie nawiązać z nimi równorzędną walkę. Jeżeli zagramy tak, jak wczoraj, w rewanżu nie stoimy na straconej pozycji. Możemy ich pokonać i awansować do fazy grupowej Pucharu UEFA.
Gdy wychodziliście na drugą połowę, kibice Tottenhamu przywitali was buczeniem. Czy przez te pierwsze 45 minut nabrali do was respektu?
Mam nadzieję, że pozostawiliśmy po sobie dobre wrażenie. Mieliśmy kilka akcji, po których nawet oni bili nam brawa.
Przed meczem musiał pan długo powtarzać zawodnikom, że nie ma się czego bać?
To był trudny moment. Byliśmy po porażce z Lechem na własnym stadionie. Niejedna drużyna nie podniosłaby się po czymś takim, szczególnie w spotkaniu z tak silnym rywalem jak Tottenham. Cieszę się, że zawodnicy potrafili o tym zapomnieć, udało nam się zresetować ich głowy. Początek meczu był świetny. Bardzo bałem się, że nas stłamszą, stało się inaczej i nie daliśmy się zepchnąć do głębokiej defensywy. Nie wiem nawet, czy początek nie był najlepszym fragmentem meczu w naszym wykonaniu. Najważniejsze, że sprawa awansu wciąż pozostaje otwarta.
Gole straciliście po wyraźnych błędach. Dla trenera to chyba dobra sytuacja, gdy wyraźnie widać, dlaczego przeciwnik zdobył bramkę, bo wiadomo co trzeba naprawić.
Popełniliśmy błędy, których powinniśmy uniknąć. Mogliśmy zablokować dośrodkowania, później w polu karnym też byliśmy źle ustawieni, nie potrafiliśmy wykorzystać przewagi liczebnej nad przeciwnikiem. Przy sytuacji, po której straciliśmy drugiego gola, przeciwnik nie miał prawa dośrodkować, niestety zabrakło agresji.
Wielu obawiało się o Mariusza Pawełka. Niepotrzebnie, bo w Londynie bronił świetnie.
Nie bałem się o niego nawet przez chwilę. To świetny bramkarz i stanął na wysokości zadania.
W ramach terapii szokowej posadził pan na ławce Łobodzińskiego. Pomogło?
Myślę, że tak. Wojtek dał dobrą zmianę, ożywił naszą grę, wykonał sporo pracy z tyłu. Czy w następnym meczu zagra w podstawowym składzie. Zobaczymy.
Szykuje pan Marcelo na mecz w Krakowie?
Tak. Chce go wprowadzić do zespołu jak najszybciej, by skorzystać z jego pomocy w rewanżowym spotkaniu.