Holenderski szkoleniowiec reprezentacji nie musi chyba ukrywać zajęć przed szpiegami reprezentacji San Marino. Bo takowych raczej piłkarska federacja z tego małego państwa nie ma, a tym bardziej nie wysyła ich za granicę, by obserwowali grę rywali. Wygląda jednak na to, że nasi piłkarze i sztab szkoleniowy obawiają się blamażu w meczu ze słabiutkim przeciwnikiem.

Reklama

"Musimy podejść z szacunkiem do rywala, bo piłka w Europie się wyrównała. Ale Polskę chyba stać na pokonanie takiego zespołu jak zespół San Marino" - mówił "Faktowi" po poniedziałkowym treningu boczny obrońca Seweryn Gancarczyk.

To jego i Grzegorza Wojtkowiaka grę w sparingu chciał chyba ukryć Beenhakker przed obserwatorami. Bo wygląda na to, że po błędach defensywy w meczu ze Słowenią, Leo wymieni właśnie bocznych obrońców - Marcina Kowalczyka i Marcina Wasilewskiego.

Tyle, że Polska musi przede wszystkim w środę rywalowi w Serravalle strzelać bramki. I być może także zmiany w ustawieniu ofensywy chciał ukryć Beenhakker. Polacy ćwiczyli bowiem w końcu grę w ataku z dwoma napastnikami - Leo sprawdzał w "pierwszym składzie" (który grał w czerwonych kamizelkach) na zmianę całą trójkę - Łukasza Piszczka, Marka Saganowskiego i Roberta Lewandowskiego. I z nich wybierze dwóch napastników na jutrzejszy mecz z San Marino. Jak strzelać bramki w meczach z tym rywalem, pokazali nam Niemcy. Na starcie eliminacji do Euro 2008 pokonali prawie San Marino aż 13:0. Leo Beenhakker nie powinien się więc tego rywala aż tak obawiać...

Reklama