Beenhakker zaskoczył wszystkich przed wczorajszym treningiem w San Marino. Zwołał dziennikarzy i głośno wykrzyczał, co leży mu na sercu.
"Tu nie chodzi o San Marino, tu chodzi o nas. Nie jesteśmy głupi i wiemy, co nas czeka" - oznajmił. Po miłym Beenhakkerze nie został nawet ślad. Bez pardonu powiedział o tym, co dzieje się w środowisku polskich działaczy piłkarskich. "W czasie meczu ze Słowenią na trybunach siedziało kilku moich piłkarzy. W rzędzie za nimi siedzieli faceci z ambicjami, którzy chcą dostać się do władzy w PZPN. Spytajcie chłopaków, co mówili. Oni byli szczęśliwi, że nie wygraliśmy!" - denerwował się selekcjoner.
Beenhakker jest pewny, że otaczają go niemal sami zdrajcy. "Wygram - mówią: jestem z tobą, zawsze byłem twoim poplecznikiem. Przegram - wbijają nóż w plecy. Plują na ciebie i masz udawać, że pada deszcz? Pier… to! Wiem teraz, że muszę odejść, bo to jedyne rozwiązanie problemów polskiej piłki. Prawda? Moi poprzednicy także odchodzili, ale czy to poprawiło stan waszej piłki?" - pytał wściekły jak osa Beenhakker, którego cytuje "Przegląd Sportowy".