Kontuzja uniemożliwiła pan grę w meczach ze Słowenią i San Marino. Bardzo pan to przeżył?

Paweł Brożek: Ta kontuzja pokrzyżowała moje plany. Pech w tak ważnym momencie – przed meczami eliminacyjnymi do mistrzostw świata, to chyba dla każdego z piłkarzy jest prawdziwy dramat. Jechałem na zgrupowanie do Wronek z myślą, aby grać w podstawowym składzie i udowodnić, że nadaję się na reprezentanta Polski.

Reklama

Tak zresztą widział moją rolę trener Leo Beenhakker. Niestety, w meczu derbowym z Cracovią naciągnąłem przyczep mięśnia dwugłowego uda i zamiast pokazać w meczu ze Słowenią co umiem, musiałem odpoczywać. Cóż, takie jest życie piłkarza. Jakoś to przełknąłem.

Z panem w składzie pokonalibyśmy Słowenię?

Gra drużyny była dużo słabsza niż zakładaliśmy, ale przecież sam nie gwarantuję zwycięstw. Nie byłem zdolny do gry. W tym stanie zrobiłbym tylko krzywdę sobie i drużynie. Może ze mną w składzie wypadłoby to jeszcze gorzej?

Reklama

>>>Brożek to pechowiec jakich mało

Trudno w to uwierzyć, bo był pan w wysokiej formie, a reprezentacja zagrała słabo, za co spotkała ją zresztą miażdżąca krytyka

Reklama

Celem były trzy punkty, ponieważ jesteśmy notowani wyżej od Słowenii. Zdobyliśmy tylko jeden, więc pojawiły się głosy krytyki. Na pewno nie byłoby jej tyle, gdybyśmy mimo kiepskiej gry pokonali rywali.

Wystawienie w ataku Łukasza Piszczka, a w drugiej połowie Marka Saganowskiego było dobrym czy złym pomysłem?

Obaj dobrze prezentowali się na treningach, więc ten wybór trenera wyglądał na zrozumiały. Łukasz został po meczu mocno skrytykowany. Trochę go usprawiedliwię, bo przez wiele fragmentów meczu był z przodu osamotniony. A gdy się gra jednym napastnikiem, to linia pomocy musi podchodzić pod niego. Tego mi ze Słowenią brakowało.

Jak się pan rozstał z Leo Beenhakkerem?

Sympatycznie, miło. Pogadaliśmy sobie... To znaczy, on bardziej mówił, a ja bardziej słuchałem. Obu nam było przykro, że nie mogę pomóc. Odniosłem wrażenie, że nie ma między nami żadnych zgrzytów.

Artur Wichniarek zapowiedział, że już u Beenhakkera nie zagra, a to samo zamierza zrobić Ireneusz Jeleń. Pan również był pomijany przez selekcjonera, ale nigdy nie odciął się od reprezentacji. Dlaczego?

Bo nigdy nie było żadnego konfliktu pomiędzy mną a Beenhakkerem. On po prostu w pewnym okresie nie widział dla mnie miejsca w reprezentacji. Mogłem się z tym zgadzać albo nie, ale nie przyszło mi na myśl, by go krytykować lub się na niego obrażać. To nie w moim stylu.

Więc jak pan ocenia ich decyzję?

To właśnie jest ich decyzja. Nie wiem, czym się kierowali. Bez komentarza.

Czy nadal wierzy pan w drużynę narodową po meczu ze Słowenią?

Nie tragizujmy. Remis ze Słowenią trochę boli, ale stać nas na co najmniej drugie miejsce w grupie. Tylko dajmy reprezentacji trochę czasu i spokoju. Przecież po Euro skład znacznie się zmienił, są nowe twarze i nowe rozwiązania. Nie od razu Kraków zbudowano.

Porozmawiajmy o niedzielnym meczu z Lechem. Zdąży pan się wyleczyć?

Spędzam dużo czasu z naszym fizykoterapeutą Filipem Piętą. Ciągle uciska mnie ten nieszczęsny mięsień dwugłowy. Kłuje mnie, gdy wykonuję gwałtowne ruchy albo sprint. Jeśli wyjdę na czwartkowy trening, to powinno być OK. No, jeszcze w piątek jest szansa, ale jak wtedy nie będę normalnie trenował, to nie ma sensu grać w niedzielę. Rozruch to za mało. Miałem 10 dni przerwy. Trzeba sprawdzić, na ile to osłabiło organizm. Noga może być w porządku, a płuca nie. Bo co, gdy umrę na boisku po 15 minutach gry?

Poświęciłby pan występ przeciwko Lechowi, by wykurować się na czwartkowe spotkanie z Tottenhamem?

Nie, w ogóle tak nie myślę. Chcę zdążyć już na niedzielę, a jeśli się nie uda, to dlatego, że nie było takiej możliwości.

>>>Wisła rozpoczyna "Operację Tottenham"

Jak pan ocenia napastnika Kolejorza Roberta Lewandowskiego?

Na zgrupowaniu kadry po raz pierwszy miałem styczność z Robertem i jestem pod wrażeniem jego gry. Ma dobrze ułożoną prawą nogę. Jest typem egzekutora. Potrafi znaleźć się w szesnastce i zamienić podanie na gola. Musi coś umieć, skoro mając 20 lat trafił do reprezentacji Polski. No, ale ja nie byłem o wiele starszy, gdy debiutowałem.