Żeby powiedzieć kilka ogólnikowych zdań, choć Leo przekazywał właśnie drużynie ostatnie meczowe wskazówki. Z takim zachowaniem szefa piłkarskiej federacji Holender zetknął się po raz pierwszy, odkąd podjął pracę w z naszą kadrą narodową.

>>>Tak Polacy strzelali gole Irlandczykom

Reklama

Uścisk szefa

"Wróciliśmy już z ostatniej rozgrzewki. Od wyjścia na mecz dzieliły nas tylko minuty. Wtedy do szatni nieoczekiwanie wkroczył Grzegorz Lato. W pierwszym odruchu pomyślałem, że mamy nowego trenera" – śmieje się jeden z polskich piłkarzy, który uczestniczył w tym spotkaniu. "Zwykle na kwadrans przed rozpoczęciem meczu po raz ostatni przemawia Beenhakker. Przypomina o założeniach taktycznych i zachęca zawodników do maksymalnej koncentracji na czekającym ich zadaniu".

Tym razem piłkarze musieli słuchać sztampowej tyrady Laty. "Mówił, że cała Polska trzyma za nas kciuki, a on osobiście życzy nam wszystkiego najlepszego. Na koniec uścisnął dłoń każdego z nas. W sumie nic ważnego, ale parę minut nam zabrał"– relacjonuje DZIENNIKOWI proszący o anonimowość reprezentant kraju.

>>>Szef PZPN: Wiosną Leo musi wygrać

Beenhakker podobno był bardzo zdziwiony, ale trzymał fason. "Chyba nie chciał robić problemu z tego incydentu, bo podobno między selekcjonerem a prezesem wszystko jest cacy, ale chyba każdy z nas zauważył, że coś jest nie tak" – twierdzą piłkarze.

Reklama

Lato: Szukacie dziury

Zdaniem wtajemniczonych, zachowanie prezesa to element nowej strategii wobec selekcjonera – drobnych uszczypliwości, które mają pokazać Beenhakkerowi miejsce w szeregu. A hierarchia PZPN zaczyna się od pracodawców, a dopiero później są pracownicy. I jeżeli Holendra dziwią niektóre zachowania nowego prezesa, to będzie musiał albo się do nich przyzwyczaić, albo zmienić pracę.

>>>Lato ma kwity na Beenhakkera?

Sam Lato bagatelizuje problem. "Ktoś szuka dziury w całym. Przyszedłem do szatni przed meczem i życzyłem drużynie sukcesów. Cóż w tym złego? Niczego nie zepsułem, przecież wygraliśmy. Ja zresztą jako piłkarz rzadko przegrywałem" – twierdzii szef PZPN.

Co ciekawe, uznał, że to jest najlepszy moment na rozmowę z drużyną, choć w Dublinie był od poniedziałku i wcześniej nie znalazł czasu na takie spotkanie, choć podobno był to jeden z głównych powodów jego wyprawy do Irlandii. "Ależ ja mieszkałem w tym samym hotelu, co kadra i często spotykałem się z piłkarzami. Chociażby na śniadaniach, a z niektórymi to miałem indywidualne pogawędki. I nadal uważam, że muszę ich jeszcze lepiej poznać. Wybieram się w grudniu na zgrupowanie do Turcji. Przez tydzień będziemy mieli o wiele więcej czasu dla siebie i już nikt nie powie, że wchodzę na kwadrans przed meczem" – podkreśla się Lato. "Ja z Beenhakkerem mam bardzo dobre układy i wiem, że moi wrogowie mogą być tym faktem mocno rozczarowani" – ocenia nowy prezes.