Błąd wyszedł na jaw dopiero kiedy prezes klubu zadzwonił do żony piłkarza z kondolencjami. Wcześniej zespół uczcił jego pamięć minutą ciszy przed meczem.

Reklama

Zaskoczona Gladys Farrer wyjaśniła prezesowi, że jej męża rzeczywiście nie ma w domu, ale podkreśliła, że poszedł tylko po gazety i za kilka minut będzie mógł porozmawiać z działaczem.

"Przyznam, że nie jest mi nawet przykro - na początku uznałem to po prostu za żart" - powiedział później dziennikarzom Farrer.