Oglądał pan program w holenderskiej telewizji z Leo Beenhakkerem w roli głównej, zna pan język niderlandzki. O co pytali rodzimi dziennikarze selekcjonera reprezentacji Polski?

Reklama

Tomasz Iwan: Proszę wejść do internetu, wpisać nazwę telewizji „TV Nos”, przetłumaczyć całą rozmowę i wyrobić sobie zdanie. Ja już takie mam. Moim zdaniem sytuacja wygląda następująco: Mario Been będzie od nowego sezonu trenerem Feyenoordu Rotterdam, a Leo Beenhakker dyrektorem sportowym. I nie ukrywam, że tak jak wielu Polakom, mnie również wcale się to nie podoba. Niby Beenhakker zarzeka się, że pracę w Feyenoordzie traktuje jako doradca non profit, trochę charytatywnie, ale nikt mu nie wierzy. Nawet holenderscy dziennikarze takie tłumaczenie skwitowali śmiechem.

Na czym pana zdaniem polega i będzie polegała praca Beenhakkera w Feyenoordzie?

W pewnym momencie padło stwierdzenie, że przyszłość pogrążonego w kryzysie sportowym i finansowym zespołu będą budowali Been i Beenhakker. Pierwszy przytaknął, drugi nic nie odpowiedział. Ani nie potwierdził, ani nie zaprzeczył. Ale prawda jest taka, że selekcjoner naszej kadry już ma masę ważnych obowiązków w klubie. Wkrótce będzie miał więcej. Z rozmowy z dziennikarzami wyłania się obraz Beenhakkera, który po kilku tygodniach doradzania w Feyenoordzie dziś doskonale orientuje się w księgowości, kwestiach sponsorsko-marketingowych i menedżerskich.

Mówi się, że na miesiąc przed dwoma meczami towarzyskimi w RPA Beenhakker zamiast oglądać reprezentantów w akcji będzie szukał piłkarzy, którzy latem mogliby wzmocnić Feyenoord.

Nie tylko. Wiem z wiarygodnego źródła, że ostatnio Beenhakker spotykał się z kilkoma sponsorami, którzy pomogliby klubowi wyjść z finansowego dołka. Rozmawiał między innymi z jednym z holenderskich potentatów na rynku komputerowym. To wszystko wymaga czasu, skupienia i poświęcenia. A przecież już jesienią Polskę czekają kluczowe mecze w eliminacjach do mundialu.

Oficjalnie PZPN z prezesem Latą na czele nie zgadzają się na żadną płatną współpracę Beenhakkera z Feyenoordem. Ale z drugiej strony nie mogą mu nakazywać, jak ma wykorzystywać swój wolny czas.

Beenhakker w programie przyznał, że nie wszyscy z działaczy PZPN go lubią i szanują. Bo ma inny paszport, bo mówi innym językiem i ma inną mentalność. Podkreślił jednak, że dobrze mu się współpracuję z Grzegorzem Latą i wciąż ma motywację do prowadzenia naszej reprezentacji. Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić, kiedy widzę, jak z tygodnia na tydzień Beenhakker coraz bardziej angażuje się w pracę w Feyenoordzie.