Leo wystąpił też w programie telewizji holenderskiej, gdzie prowadzącym jest Jack van Gelder - wielka osobowość tamtejszych mediów. W programie poruszano głównie tematy związane z Feyenoordem. Beenhakker zapowiadał, że odbędzie serię rozmów z potencjalnymi inwestorami, którzy mieliby od przyszłego sezonu zaangażować się w Feyenoord. Poruszano sprawy transferów, w tym Jerzego Dudka. Selekcjoner stwierdził, że klub potrzebuje raczej kogoś młodszego, dodając jednak, że w naszej reprezentacji jest kilku zawodników, którzy by się nadali.
W studio siedzieli również między innymi Ronald Koeman czy Ruud Gullit, a jednym z gości był Mario Been - obecnie szkoleniowiec NEC Nijmegeen, który jednak od przyszłego sezonu zasiądzie na ławce Feyenoordu. "Bardzo się cieszę, że Leo zaczyna ze mną pracę w klubie. Był moim trenerem w juniorach, później ja byłem jego asystentem w Trynidadzie i Tobago. Teraz Leo wraca i będziemy razem pracować" - mówił Been.
>>>Beenhakker ma w nosie kadrę
Problem w tym, że gdy - w pamiętnych okolicznościach - rodziło się wątłe porozumienie między Beenhakkerem a prezesem PZPN Grzegorzem Lato, mowa była o tym, że nasz selekcjoner angażuje się w Feyenoord do końca obecnie trwającego sezonu i położy podwaliny pod odbudowę znajdującego się w głębokim kryzysie holenderskiego giganta. Tymczasem wydźwięk przytaczanej rozmowy (oraz innych publikacji prasowych) jest taki, że Beenhakker w przyszłym sezonie dalej będzie - przynajmniej - technicznym doradcą klubu z Rotterdamu.
"Myślę, że tak faktycznie będzie" - opowiada dziennikarz tygodnika „Elf Voetbal” Bas Abresch. "Gazeta <Algemene Dagblad> napisała nawet, że Leo podpisał już 2,5-letnią umowę. Oczywiście Beenhakker tego nie potwierdza i cały czas mówi, że najważniejsza dla niego jest reprezentacja Polski, że chce w waszym kraju pracować. Powtórzył to zresztą także w tym programie telewizyjnym, ale nie da się ukryć - generalnie odczucia w Holandii są takie, że Leo mocno angażuje się w sprawy Feyenoordu i wraz z końcem sezonu raczej nie przestanie się nimi zajmować".
"Pytanie tylko, w jaki sposób zostanie to rozegrane" - dodaje proszący o zachowanie anonimowości dziennikarz jednej z największych gazet holenderskich, na co dzień zajmujący się Feyenoordem. "Uważam, że w dalszym ciągu wszystko rozegra się na tej nieoficjalnej płaszczyźnie. Kontrakt można tak skonstruować, że pieniądze dla Leo zostaną wypłacone dopiero, kiedy rozwiąże umowę z PZPN. Nikt tak naprawdę nie wierzy, że on tutaj angażuje się społecznie. Bez przesady. To oczywiście tylko mój pomysł, ale wydaje mi się to całkiem prawdopodobne".
Beenhakker coraz bardziej wsiąka więc w klub z Rotterdamu, ale w polskich mediach nie lubi opowiadać o swoich obowiązkach w Feyenoordzie. Zawsze powtarza, że jego rola ogranicza się tylko do doradzania. "Tak naprawdę, jak dzwonimy do niego, pytając o sprawy w Feyenoordzie, też zawsze najpierw mówi, że jest tylko doradcą i żebyśmy dzwonili do kogoś innego. Gdy już jednak zadamy kolejne dwa czy trzy pytania, to się rozkręca i zaczyna normalnie odpowiadać" - mówi nasz informator. "Nie udziela się jednak dużo w mediach. Ten wywiad telewizyjny, o którym rozmawiamy, był pierwszym tego typu. Mało go w mediach, odmawia rozmów, nam obiecał dopiero za kilka tygodni jakiś wywiad. Myślę, że najpierw musi wyjaśnić sobie sprawy z panem Lato".
>>>Iwan: Nie podoba mi się zachowanie Beenhakkera
I tak rzeczywiście powinno być. Beenhakker ma być rozliczany z wyniku z reprezentacją Polski, a wciąż mamy szanse (choć sytuacja w grupie dla nas jest jednak bardzo trudna) na awans do MŚ. Czas jednak skończyć z tą szopką o nieoficjalnym zatrudnieniu i doradztwie. Lepiej zacząć grać w otwarte karty - niech Leo pracuje nawet w Feyenoordzie (jeżeli pozwoli mu zarząd i prezes), ale skończy już dziecinną zabawę w „kawę w Rotterdamie”.
"Jedno jest pewne: Leo ma bardzo dobry kontrakt w Polsce i na pewno z niego nie zrezygnuje. Jeżeli będzie musiał wybierać między klubem a reprezentacją, zrobi wszystko, by go PZPN zwolnił i wypłacił odszkodowanie" - kończy nasz informator.