Zapewne doskonale zna pan zarzuty opozycjonistów o nielegalnych wyborach?
Działamy prawnie. Wszystkie dokumenty są złożone w KRS. Jest to instytucja jawna i każdy, kto udowodni, tutaj cytuję, swój "interes prawny", może mieć wgląd w dokumenty. Problem w tym, że ci panowie nijak tego interesu swojego udowodnić nie umieją.

Skoro wszystko jest tak poprawnie, to dlaczego nie chcą panowie udostępnić im listy obecności na wyborach i innych dokumentów, których żądają? Rozumiem, że nie macie nic do ukrycia?
Tak zadecydowaliśmy. To oni nam zarzucają szereg nieprawidłowości, niech więc nam je udowodnią. A nie my będziemy pokazywać, że jesteśmy czyści.

Opozycjoniści twierdzą, że mają dokumenty, które przedstawią w sądzie. Między innymi wysyłane in blanco pełnomocnictwa.
Już odbyły się rozprawy w tej sprawie i jakoś żadnych dokumentów jak dotychczas nie potrafili przedstawić. Kwestionują delegatów z różnych klubów, ale to normalna sprawa. Proszę spojrzeć na wybory w PZPN. Tam pan Cacek z Widzewa Łódź przyjechał jako przedstawiciel Cracovii. To się zdarza. Ja zresztą sam nie znam wszystkich działaczy, wszystkich prezesów. To kluby delegują na zjazd swoich ludzi. A o tych pełnomocnictwach in blanco tylko wszyscy mówią, ale nic udowodnić nie potrafią. W publikacjach prasowych jako przykłady padają nazwiska ludzi, których w ogóle nie było na sali. Nie wiem, o co chodzi tym panom. Większość z nich znam i nawet z nimi współpracowałem. Oni mają jakiś problem w tym, że jestem z Koszalina, a rządzę w ich terenie, czyli Szczecinie. Są niezadowoleni, że nie zostali wybrani po raz kolejny do władz, nie wiem.

A co pan powie o dowożeniu autokarami delegatów, gdy okazało się, że nie ma quorum?
Proszę pana, ja naprawdę nie mam pojęcia, jak delegaci docierali na zjazd. I niespecjalnie mnie to w ogóle interesuje. A te bzdury o autokarach to już słyszę od dłuższego czasu. Po pierwszych wyborach próbowali uderzać w te same tony i jakoś im nie wyszło. Już mam tego dość. My tu się kopiemy, a w Polsce się z nas śmieją. A my naprawdę mamy młody dynamiczny związek, z ludźmi, którzy poświęcają się pracy na rzecz tutejszej piłki.

Jak chociażby pana syn Łukasz, który jest dyrektorem biura w koszalińskim związku, podległym pod kierowany przez pana zachodniopomorski? Oskarża się pana o nepotyzm.
Byłem pierwszym, który nie chciał, żeby Łukasz został dyrektorem biura w Koszalinie. Wiedziałem, czym to grozi i jak to się skończy. To nie ja zatrudniałem mojego syna, tylko prezes Grzegorz Maciejasz. Z drugiej strony Łukasz się jednak doskonale nadaje do takiej pracy. Skończył dwa fakultety, jest dynamiczny, ma pasję.

Czyli nie miał pan nic wspólnego z posadą syna?
Oczywiście, że nie. Byłem przeciwko temu.

A co ze zmianą zasad kwalifikacji sędziów. W 2008 roku zmienił pan zasady i dzięki temu pana syn awansował z czwartej pozycji w rankingu na pierwszą i awansował do II ligi.
To była wina wydziału sędziowskiego. Nie zatwierdzono zasad, które najpierw przedstawiono arbitrom, i według których miały odbywać się kwalifikacje. W pewnym momencie zmienione zostały zasady i okazało się, że Łukasz jest pierwszy. To wszystko. Ja nawet nie znałem tego rankingu, nie wiedziałem, że Łukasz według tych zasad, które zostały ostatecznie zmienione, był dopiero czwarty. A teraz ktoś to wyciąga i wykorzystuje przeciwko mnie.

Toleruje pan też Maciejasza, który korzysta z zajmowanej funkcji i handluje ze związkiem sprzętem sportowym.
Nigdy w życiu my jako związek zachodniopomorski nie kupiliśmy nic od pana Maciejasza. My organizujemy przetargi.

A koszaliński?
Nie wiem. Nie mam pojęcia.

A gdyby Legia reklamowała firmę prezesa Laty, to chyba byłoby coś nie w porządku, zgadza się pan? A kluby z regionu biegają z reklamą firmy Maciejasza.
No może ma pan rację. To chyba rzeczywiście nie jest do końca w porządku.



























Reklama