Z tego powodu sąd nie mógł wziąć jej pod uwagę. A to spowodowało, że trzeba było przesunąć termin wyborów. Minister sportu stracił już cierpliwość do władz PZPN i ostrzega, że jeżeli 30 października też nie dojdzie do wyborów, wprowadzi do związku kuratora.

Reklama

Poprawka do statutu miała zmienić termin powiadamiania delegatów o zjeździe PZPN z 90 dni na 45 dni przed datą jego zwołania. Sąd nie zarejestrował jednak tej zmiany i zainteresowani muszą dalej być powiadamiani o dacie zjazdu na 90 dni przed jego zwołaniem. W związku z tym zarząd PZPN podjął we wtorek decyzję o przesunięciu najbliższego zjazdu wyborczego na 30 października. "Tu nie chodzi o to, że ktoś chce za wszelką cenę trzymać się stołków. Trzeba było dokonać zmiany terminu z przyczyn proceduralnych, niezależnych od PZPN" – tłumaczył członek zarządu i rzecznik prasowy PZPN Zbigniew Koźmiński.

Problem polega jednak na tym, że te przyczyny nie do końca nie były zależne od PZPN. "To wszystko prawda, że sąd nie zarejestrował tej poprawki do statutu. Ale z informacji, które do mnie dotarły wynika, że została ona zgłoszona przez PZPN do sądu dopiero w poniedziałek i ten nie mógł jej tak szybko rozpatrzyć. Dlatego jej po prostu nie uwzględnił. W związku z tym zwróciłem się do związku z prośbą o wyjaśnienie, czy to prawda, że poprawka wpłynęła do sądu dopiero trzy dni temu. Przypominam, że została ona uchwalona 11 maja, więc czasu na jej dostarczenie do sądu było wystarczająco dużo" – twierdzi minister Drzewiecki na łamach DZIENNIKA.

W PZPN przyznają, że poprawka dotycząca skrócenia terminu powiadamiania delegatów z 90 na 45 dni dotarła do sądu dopiero w poniedziałek. Zdaniem pracowników związkowego departamentu prawnego nie było to jednak celowe działanie, obliczone na kolejne opóźnienie wyborów nowych władz w związku. "Nie mogliśmy jej wcześniej zgłosić, bo dopiero 25 lipca sąd zarejestrował nam wcześniejsze poprawki do statutu. I dopiero wtedy mogliśmy zgłosić kolejne" – twierdzi mecenas Andrzej Wach. "Niefortunnie się złożyło, że tak to wyszło. Nie wiem, czy mogliśmy to wszystko przewidzieć i zgłosić tę poprawkę wcześniej. Nasi prawnicy twierdzą, że nie. Zresztą przecież te sześć tygodni dłużej nikogo nie zbawi. Nawet minister sportu stwierdził, że tyle czasu się jeszcze z nami przemęczy" – dodaje Koźmiński.

Tłumaczeń nie chce jednak słuchać minister Drzewiecki. "Nie mogli zgłosić wcześniej? Przecież to kompletna bzdura. Pytałem o to ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego i stwierdził, że nie było żadnych przeszkód, żeby wszystkie poprawki zgłosić razem. Oświadczam panom z PZPN, że to koniec żartów. W związku jest grupa osób, której zależy na tym, żeby sprawę wyborów odwlekać w nieskończoność. Ale taka taktyka prędzej czy później źle się dla nich skończy. Ja wytrzymam jeszcze te sześć tygodni. Ale jeżeli termin 30 października również nie zostanie dotrzymany, wprowadzę do związku kuratora" – twierdzi minister Drzewiecki.