Konfrontacja z Beitarem nie przyniosła "Białej Gwieździe" kokosów. Na prawach telewizyjnych i marketingowych oraz biletach krakowianie zarobili około 1,5 miliona złotych. Przy ich 35-milionowym budżecie to niewiele.

Przyszłość rysuje się ciekawiej. Barcelona jest magnesem. "Biała Gwiazda" na samych biletach może zyskać 1,5-2 miliony złotych. Wejściówka kosztowałaby - w zależności od sektora - od 100 do 200 złotych, a przecież stadion przy ul. Reymonta wypełniłby sie po brzegi - 15 tysiącami kibiców.

Reklama

Po wylosowaniu Barcelony pojawiły się plotki, że ewentualny mecz z tym zespołem Wisła rozegra na Stadionie Śląskim w Chorzowie, jednak w krakowskim klubie nikt nie rozważa wcale takiego wariantu. Najważniejsze jest to, że drużyna czuje się na Reymonta komfortowo.

"Ewentualny mecz z Barceloną chcielibyśmy zagrać u siebie i myślę, że UEFA zaakceptowałaby to" - mówi prezes Marek Wilczek. "Jeśli na mecze reprezentacji są kłopoty z wypełnieniem Stadionu Śląskiego, to tym bardziej byłyby teraz. Poza tym mecze z Barceloną mają być prezentem, bonusem dla krakowian, bo Wisła jest stamtąd" - popiera go Andrzej Placzyński ze Sportfive. Na prawach telewizyjnych mistrzowie Polski mogą zarobić ok. 2 mln złotych.

Wbrew pozorom, z finansowego punktu widzenia wcale nie wylosowali najkorzystniej. "Wielkie kluby, jak Real, Barcelona, Manchester United czy Liverpool, w pewnym sensie wymykają się rankingom opłacalności, ale generalnie decyduje rynek kraju, z którego pochodzi przeciwnik. Hiszpania jest dopiero piątym rynkiem w Europie, po Niemczech, Anglii, Francji i Włoszech, więc można powiedzieć, że dla Wisły bardziej opłacalne byłoby starcie z nawet przeciętnym klubem niemieckim" - tłumaczy "Faktowi" Placzyński.

Kolejne 1,5-2 mln wiślacy mogliby uzbierać ze zwiększonej sprzedaży pamiątek, praw marketingowych, dodatkowych wpływów od sponsorów i stawki określonej przez UEFA za występy w III rundzie kwalifikacji do LM i I rundzie PUEFA. "Gramy z Beitarem o przynajmniej cztery kolejne mecze. A co dopiero, jak wchodzimy do grup Ligi Mistrzów czy Pucharu UEFA" - rozmarza się Wilczek.

Za przejście Beitaru drużyna nie dostanie nic, bo premie, które wiślacy mają zapisane w kontraktach, zaczynają się od fazy grupowej Ligi Mistrzów lub Pucharu UEFA. Trzeba więc przebrnąć izraelską przeszkodę, by mieć co dzielić. Wiśle wystarczyłoby wówczas pieniędzy, by sfinalizować planowane zakupy: brazylijskiego napastnika Neia z CSKA Sofia, fińskiego bramkarza Henriego Sillanpaa z Vaasan PS, obrońcy Tomasza Jodłowca z Polonii Warszawa czy angolańskiego skrzydłowego Ze Kalangi z Dinama Bukareszt. Przynajmniej dwa z tych projektów właściciel Wisły Bogusław Cupiał mógłby przeprowadzić niezależnie od wyniku środowego meczu, a jednak pod Wawelem czekają, co przyniesie jutro.