Zdarza się panu podczas porannego golenia z satysfakcją spojrzeć w lustro i pomyśleć: Petr, jesteś najlepszym bramkarzem świata ?
Petr Cech: Nigdy w życiu! Dziennikarzom wydaje się, że piłkarze Chelsea to snoby, którzy mają o sobie wysokie mniemanie. A to nieprawda. Jesteśmy normalnymi ludźmi, którzy twardo stąpają po ziemi. Nie myślimy o sobie jako o kimś niezwykłym, nie bierzemy od siebie nawzajem autografów (śmiech).
Jose Mourinho powiedział ostatnio, że Chelsea będzie mistrzem Anglii, że poradzi sobie z Manchesterem United. Zgadza się pan z nim?
Tego nie wiem, za to jestem pewien, że nasza forma idzie w górę. Ostatnie spotkanie z Aston Villą było najlepszym meczem Chelsea w tym sezonie. A jak zaczną nas omijać te przeklęte kontuzje, to będziemy się prezentować jeszcze efektowniej niż w miniony weekend. Wtedy rywale niewątpliwie poczują wielki strach przed moim zespołem (śmiech).
Wybaczył pan już Stevenowi Huntowi z Reading ten straszny faul, po którym pauzował pan wiele miesięcy?
(długa cisza) Naturalnie. Takie nieprzyjemne zdarzenie może spotkać każdego, wierzę, że Anglik nie chciał mnie specjalnie uderzyć. Tak w ogóle to ja nie lubię o tym mówić, ani rozmyślać. Życie toczy się dalej, trzeba patrzeć przed siebie, a nie za.
Hunt pana przeprosił?
Nie mam zamiaru więcej mówić o tamtej sytuacji.
Po uderzeniu Anglika broni pan w specjalnym hełmie ochronnym. Czy on przeszkadza podczas gry?
Tylko jak obrońcy coś do mnie mówią – hełm zasłania mi uszy i ich nie słyszę. Oczywiście żartuję. Tak poważnie to muszę powiedzieć, że czuję się psychicznie lepiej, gdy wiem, że mam na sobie coś, co chroni moją głowę.
W Premiership gra się coraz brutalniej, niektórzy optują za tym, żeby bramkarze mieli obowiązek noszenia hełmów ochronnych. Co pan o tym sądzi?
Może pana zaskoczę, ale powiem, że wcale nie jestem zwolennikiem tego rodzaju przykazów. Niektórym bramkarzom może być niewygodnie grać w kasku. A jak ktoś chce go założyć, to przecież może to bez problemu zrobić. Dlatego nie kombinowałbym za bardzo ze zmianą przepisów.
Jako że jestem z Polski, to muszę pana zapytać o opinię na temat Artura Boruca.
Wiedziałem, że w końcu padnie to pytanie, więc już obmyśliłem sobie odpowiedź (śmiech). To jeden z dziesięciu najlepszych bramkarzy świata, a na pewno numer jeden w lidze szkockiej. Tak w ogóle to chciałem powiedzieć, że macie kilku bardzo dobrych golkiperów. Numer dwa reprezentacji Łukasz Fabiański to wielki talent.
On już jest numerem jeden
Poważnie? Jak to się stało?
Po meczu z Ukrainą Boruc wyleciał dyscyplinarnie z kadry na dwa spotkania, ze Słowenią i San Marino. Fabiański zagrał za niego i poradził sobie znakomicie.
Ciekawa sytuacja. I pewnie chciałby pan, żebym ją skomentował?
Naturalnie.
Niestety, nie zrobię tego. Proszę wybaczyć, ale nie wtykam nosa w cudze sprawy.
W najbliższych dniach gracie z Polską i Słowenią. Którego z tych rywali bardziej się obawiacie?
Pewnie pana nie zaskoczę odpowiedzią: obie drużyny są groźne. Słoweńcy bardzo pozytywnie zaskoczyli mnie w spotkaniu z Polakami. Sądziłem, że wygracie je bez problemów, a tymczasem musieliście się napocić, żeby uzyskać remis. To ciekawa drużyna, której poszczególni gracze mają w sobie sporo fantazji. A Polska? No cóż, waszym atutem jest przygotowanie taktyczne.
Chyba i to, że gramy u siebie, na szczęśliwym Stadionie Śląskim.
Szczerze? Dla mnie to bez żadnego znaczenia. Podczas gry nie zwracam uwagi na trybuny. Koncentruje się na tym, co dzieje się na boisku.
Pamięta pan tegoroczne spotkanie z Polską na Cyprze?
Oczywiście. Zagraliśmy wtedy słabiutko i zasłużenie przegraliśmy 0:2. Zapewniam polskich kibiców, że wasza reprezentacja drugi raz nie poradzi sobie z nami tak łatwo (śmiech).
Bał się pan, że przez problemy z FIFA i UEFA nie dojdzie do meczu z Polską?
Tak. Cieszę się, że sprawa znalazła dobre zakończenie. Nie znam dokładnie szczegółów tego, co działo się w waszym kraju, ale sądzę, że FIFA podjęła jedyną słuszną decyzję.
Na którego z czeskich piłkarzy Polacy powinni uważać najbardziej?
Zdecydowanie na Milana Barosa. Chłopak znakomicie odrodził się w Galatasaray Stambuł – z tego, co pamiętam, to strzelił w tym sezonie siedem goli w sześciu meczach dla tego klubu.
Pan i Baros graliście na Euro 2004. Wiele osób twierdzi, że podczas tamtego turnieju Czesi mieli drużynę z największym potencjałem w historii futbolu w waszym kraju. Zgadza się pan z taka opinią?
Ja nie lubię wszelkiego rodzaju rankingów i porównań. Na pewno tamten zespół stać było na występ w finale mistrzostw Europy. Szkoda, że nie doszliśmy tak daleko i zdobyliśmy tylko brąz.
Podczas kolejnego Euro, w Austrii i Szwajcarii, też mieliście szansę na medal. Zaprzepaścił ją jednak pana błąd w spotkaniu z Turkami. To był najgorszy mecz w pana karierze?
Choć trudno w to uwierzyć, to powiem, że zdarzały mi się jeszcze mniej fajne występy (śmiech). Nie uważam, że w tamtym spotkaniu grałem jakoś strasznie słabo. Po prostu raz się pomyliłem, choć prawdą jest, że skutki tego były tragiczne. Jednak nie rozpamiętuję już tej sytuacji. Śpię spokojnie i czekam na spotkanie z Polakami.