Obie drużyny w poprzedniej kolejce przegrały - Ruch w Zabrzu z Górnikiem 0:1, a Legia u siebie z PGE GKS Bełchatów 0:2. Szkoleniowiec gospodarzy Waldemar Fornalik spodziewał się agresywnej gry "podrażnionej" porażką stołecznej drużyny. Trener gości Maciej Skorża zapowiadał rozpoczęcie w Chorzowie "kampanii wrześniowej", z racji serii trudnych meczów czekających jego piłkarzy.
Legioniści zaczęli imponująco, bo już w 2. minucie mogli prowadzić, gdyby Manu kończąc swój rajd pokonał z bliska chorzowskiego bramkarza. I to była ostatnia sytuacja wypracowana przez gości przed przerwą.
Potem dominował Ruch, w czym pomogła mu niefrasobliwa gra warszawskiego zespołu na jego połowie. W 29. minucie Wojciech Grzyb płaskim strzałem po ziemi nie dał szans Marijanovi Antolovicovi i "Niebiescy" prowadzili. Nie zmieniło to obrazu gry - nadal częściej pod bramką przeciwnika gościli chorzowianie.
W przerwie szkoleniowiec Legii zrobił dwie zmiany. Ta część zaczęła się jednak dla gości nieszczególnie. Po trzech minutach powinno być 2:0, ale warszawski bramkarz wygrał pojedynek sam na sam z Wojciechem Grzybem.
Ta sytuacja podziała "pobudzająco" na piłkarzy i kibiców Legii. I jedni i drudzy zabrali się do pracy. Wciąż jednak bliżej zdobycia gola byli chorzowianie. Ostatnie 20 minut grali w przewadze, bo Jakub Rzeźniczak po faulu na Łukaszu Janoszce zobaczył drugą żółtą kartkę i musiał pójść do szatni. Goście nie mieli nic do stracenia i mimo osłabienia atakowali do końca. Nie potrafili znaleźć recepty na defensywę Ruchu, który utrzymał prowadzenie.