Bramki: 1:0 Miroslav Barcik (5), 1:1 Bruno Pinheiro (29), 2:1 Dariusz Jarecki (64-głową), 2:2 Piotr Grzelczak (79).

Żółta kartka - Polonia Bytom: Michal Hanek, Mateusz Żytko, Miroslav Barcik. Widzew Łódź: Rafał Grzelak.

Sędzia: Szymon Marciniak (Płock). Widzów 3 000.

Polonia Bytom: Szymon Gąsiński - Adrian Chomiuk, Michal Hanek, Mateusz Żytko, Arkadiusz Mysona - Miroslav Barcik, Szymon Sawala, David Kobylik, Marek Bazik (60. Blazej Vascak), Dariusz Jarecki (80. Marcin Radzewicz) - Clemence Matawu (60. Robert Wojsyk).

Reklama

Widzew Łódź: Maciej Mielczarz - Łukasz Broź, Ugochukwu Ukah, Wojciech Szymanek, Dudu - Paul Grischok (65. Rafał Grzelak), Mindaugas Panka, Bruno Pinheiro, Piotr Grzelczak - Marcin Robak, Darvydas Sernas.

Bytomianie w poprzedniej poprzedniej kolejce sprawili niespodziankę w stolicy, remisując ze swoją warszawską imienniczką. Łodzianie wywalczyli jeden punkt w Chorzowie w meczu z Ruchem, prowadząc przez większość spotkania.

Przedmeczowym tematem numer jeden w Bytomiu nie był przyjazd Widzewa, tylko korupcyjne zarzuty postawione przez wrocławską prokuraturę prezesowi Polonii Damianowi Bartyli. Sympatii kibiców - skandujących jego nazwisko - najwyraźniej nie stracił.

Gospodarze początek meczu mieli wymarzony. Już w piątej minucie prowadzili, po akcji i podaniu Dariusza Jareckiego niezdecydowanie łódzkich obrońców wykorzystał Miroslav Barcik. Od tej chwili przeważali goście. Mieli wiele bardzo dobrych sytuacji podbramkowych. Wyrównali dość przypadkowo, bo po strzale Bruno Pinheiro rykoszet zmylił bytomskiego bramkarza. Przed przerwą trwało oblężenie bramki Polonii, jednak Szymon Gąsiński wspierany przez obrońców nie dał się pokonać.

Reklama

Remis nie bardzo odpowiadał obu zespołom, toteż powalczyły o komplet punktów. Taka otwarta gra mogła się podobać kibicom. Bardziej zadowoleni byli bytomscy, bowiem w 64. minucie gospodarze znów prowadzili. Barcik z Jareckim zamienili się rolami - tym razem ten pierwszy asystował a Jarecki głową wykończył akcję.

Zapewne bytomianie utrzymaliby korzystny wynik do końca, gdyby nie błąd popełniony przed własną bramką. Po płaskim dośrodkowaniu Dudu piłki nie wybił ani obrońca Arkadiusz Mysona, ani bramkarz i Piotrowi Grzelczakowi nie pozostało nic innego, jak wpakować ją do siatki. Szymon Gąsiński zrehabilitował się trzy minuty przed końcem, kiedy wygrał pojedynek sam na sam z Rafałem Grzelakiem. Łodzianie z dwóch kolejnych wyjazdów na Śląsk przywieźli w sumie dwa punkty.