Bramki: 0:1 Andrius Skerla (90+1-głową)
Żółta kartka - Górnik Zabrze: Michał Bemben, Grzegorz Bonin, Marcin Wodecki, Adam Marciniak, Aleksander Kwiek. Jagiellonia Białystok: Grzegorz Sandomierski, Alexis Norambuena.
Sędzia: Dawid Piasecki (Słupsk). Widzów 6 200.
Górnik Zabrze: Adam Stachowiak - Michał Bemben, Adam Banaś, Mariusz Jop, Mariusz Magiera - Grzegorz Bonin, Adam Marciniak, Mariusz Przybylski, Aleksander Kwiek (87. Szymon Sobczak), Marcin Wodecki (83. Adrian Świątek) - Tomasz Zahorski.
Jagiellonia Białystok: Grzegorz Sandomierski - Mladen Kascelan, Andrius Skerla, Thiago Cionek (34. Tadas Kijanskas), Alexis Norambuena - Maciej Makuszewski (54. Przemysław Trytko), Hermes, Rafał Grzyb, Marcin Burkhardt, Tomasz Kupisz (83. Franck Essomba) - Kamil Grosicki.
Zabrzanie mieli się zrehabilitować w tym meczu za porażkę 1:5 z Lechią Gdańsk w poprzedniej kolejce. Zadanie nie było łatwe, bo bardzo dobrze grająca w tym sezonie Jagiellonia przyjechała na Śląsk jako lider ekstraklasy. Dodatkowym atutem gości mógł być fakt, że ich trener Michał Probierz świetnie zna zabrzański stadion - grał na nim przez siedem lat w barwach Górnika i został powitany w sobotę oklaskami.
Gospodarze sprawiali na początku wrażenie boksera, chcącego rozstrzygnąć walkę przed czasem. Rzucili się do ataku i w 5. minucie nawet cieszyli z prowadzenia po uderzeniu Adama Marciniaka, ale sędzia uznał, że Grzegorz Sandomierski zatrzymał piłkę przed linią bramkową. Piłkarze Jagiellonii przetrwali napór rywala i - pomni obecności na trybunach selekcjonera kadry narodowej Franciszka Smudy - ruszyli do przodu. Zaczęła się wymiana ciosów, z lekką przewagą gości. Zabrzan "na deski" mógł posłać Alexis Norambuena, gdyby trafił z bliska do bramki. Górnik powinien prowadzić tuż przed przerwą po rzucie wolnym Mariusza Magiery i "główce" Aleksandra Kwieka.
Druga połowa zaczęła się podobnie, tyle, że białostocki bramkarz został poddany próbie już po 45 sekundach przez Marcina Wodeckiego. Trener gości zareagował wprowadzeniem na boisko drugiego napastnika Przemysława Trytko.
Walki na murawie, także w dosłownym znaczeniu, było potem sporo. Podbramkowych sytuacji - znacznie mniej. Szkoleniowiec zabrzan Adam Nawałka pokrzykiwał na swoich zawodników, mobilizował także w ostatnich minutach miejscowych kibiców do głośniejszego dopingu. Pomogło... gościom. W doliczonym czasie gry po rzucie rożnym Marcina Burkhardta głową bramkarza Górnika pokonał Andrius Skerla zapewniając swojej drużynie trzy punkty.