22-letni skrzydłowy Legii został powołany przez selekcjonera Waldemara Fornalika w poniedziałek po południu, a ponieważ zgrupowanie drużyny narodowej odbywa się w Warszawie mógł szybko dołączyć do kolegów.
Powołanie mnie zaskoczyło. Dwa dni temu nie przyszłoby mi do głowy, że mogę być w jednej szatni, na jednym boisku z takimi piłkarzami, jak Robert Lewandowski, Marcin Wasilewski czy Tomek Kuszczak. Na początku byłem nieco stremowany, ale zdążyłem już ochłonąć. Za mną pierwsza noc na zgrupowaniu, dwa treningi, więc miałem czas, by poukładać myśli. Już wiem jak kadra wygląda od środka, jak wszystko jest zorganizowane, więc nie zostaje mi nic innego, jak udowodnić na boisku swoją wartość i przekonać do siebie selekcjonera - powiedział dziennikarzom Kosecki.
Jedyne, co mąci mu nieco nastrój to fakt, że zastąpił kontuzjowanego kapitana reprezentacji. Wszyscy wiedzą, jakie znaczenie ma dla naszej drużyny Kuba Błaszczykowski. To świetny piłkarz, motor napędowy kadry, który też dbał o atmosferę w szatni. To wielka strata - ocenił.
Z ojcem Romanem, 69-krotnym reprezentantem Polski, jeszcze nie rozmawiał o powołaniu i grze w drużynie narodowej.
"Tata jest zajęty swoimi sprawami (kampania przed wyborami w PZPN - PAP) i tylko zdążył wysłać SMS-a. Radził, bym podszedł do powołania spokojnie i tak staram się robić, co nie zmienia faktu, że jestem szczęśliwy. Właśnie spełnia się jedno z moich wielkich marzeń, choć oczywiście jeszcze bardziej będę zadowolony, gdy trener da mi szansę zadebiutować - dodał.
Co pamięta z występów ojca? Widziałem jego ostatni mecz w reprezentacji, kiedy ściągnął koszulkę. Nieraz ten temat wraca w naszych rozmowach w domu, gdy się przekomarzamy na tematy piłkarskie. A mówiąc całkiem poważnie, to widziałem kilka bramek, kilka akcji, rajdów, z których ojciec słynął - przyznał.
Kosecki zaznaczył, że w ostatnich miesiącach przeszedł długą sportową drogę.
Moja sytuacja w klubie w poprzednich latach nie była najlepsza. Zawsze jednak byłem ambitny, więc zasuwałem na treningach, by przekonać do siebie trenerów wszędzie tam, gdzie grałem. Wszystko zmieniło się latem, gdy do Legii przyszedł trener Jan Urban. Obdarzył mnie zaufaniem i postawił na mnie. Niedawno powiedział mi, że już nikomu nie muszę udowadniać, że zasługuję na grę w Legii. Te słowa były dla mnie bardzo ważne, strasznie mnie podbudowały, dzięki nim stałem się "większy", bo wiem, że i w tym klubie, i w ogóle ze względu na ojca jestem oceniany bardziej krytycznie niż inni piłkarze - podkreślił.
Tato był świetnym piłkarzem, grał wiele lat w reprezentacji, strzelał bramki. Ja na razie nie mogę się z nim porównywać, ale jestem dopiero na początku drogi. Świetnie rozumiem np. Ebiego Smolarka, który też był długo porównywany do ojca i oceniany przez jego pryzmat. I w jego, i w moim przypadku ludzie często nie są obiektywni, nie brakuje w ich opiniach zawiści. Mam nadzieję, że sobie jednak z tym poradzę - wspomniał.
Mimo że po raz pierwszy trafił do reprezentacji, a drużynę narodową czeka jeden z najważniejszych i najbardziej prestiżowych meczów w ostatnich latach - z Anglią w eliminacjach mistrzostw świata - to Kosecki zapewnił, że na boisku nie ugną mu się nogi.
Przyjechałem na zgrupowanie jako jeden z ostatnich, dowołany za Kubę Błaszczykowskiego, ale chcę grać. Na pewno nie będę czuł strachu przed Anglikami. Nie mam kompleksów. Na każdym treningu, meczu walczę bezkompromisowo niezależnie z kim rywalizuję - powiedział.
Nie chcę się przechwalać, ale ostatnio gra w piłkę nieźle mi wychodzi. Na poziomie ligowym udowodniłem na co mnie stać. Teraz pora dobrze się zaprezentować na arenie międzynarodowej - dodał.
Recepta na Anglię? "To drużyna, która bazuje na przygotowaniu fizycznym, sile, agresji, więc na pewno na boisku nie zabraknie walki. Z drugiej strony trzeba Anglików czymś zaskoczyć i na pewno trenerzy coś wymyślą. Mi sprytu nie brakuje, więc jeśli uznają, że się przydam, to jestem gotowy" - podsumował.