Leo Beenhakker powiedział, że sposobem na wygranie z Chorwacją będzie zadzwonić do pana i poprosić, by wystawił pan swoją teściową w ataku.
Slaven Bilić: Jestem rozwiedziony, więc nie mam teściowej. Co ja mogę powiedzieć? Leo to Leo. O uwielbia takie gierki i właśnie w nie teraz gra. Polska to dobra drużyna, przede wszystkim dobrze zorganizowana. Naprawdę więc Leo Beenhakker nie musi liczyć na moją teściową. Macie wystarczająco dużo argumentów typowo piłkarskich.
Ilu graczom z podstawowego składu da pan w poniedziałek odpocząć przed ćwierćfinałami?
My traktujemy ten mecz bardzo poważnie. To nie jest tak, że zakwalifikowaliśmy się i teraz nic już nas nie obchodzi. W poniedziałek gramy przeciwko bardzo dobremu przeciwnikowi i to nas motywuje. Poza tym nie chcę żeby zespół tracił dobrą formę. Chcę, by piłkarze cały czas czuli, że to wielki turniej i nie tracili rytmu. Chciałbym kontynuować dobrą passę zwycięstw. Na pewno nie zagrają wszyscy piłkarze, którzy już mają kartki na koncie. Będę ich potrzebował w ćwierćfinale (w pierwszych dwóch meczach żółte kartki zobaczyli: Robert Kovać, Josisp Simunić, Luka Modrić, Dario Srna i Jerko Leko – przyp. red.). Być może nie zagrają też ci, którzy są najbardziej zmęczeni, ale to się okaże w dniu meczu.
Wolałby pan, żeby z naszej grupy awansowała Polska, czy Niemcy? Dla was lepiej byłoby mieć za ewentualnego przeciwnika w półfinale Polaków niż Niemców?
Wiem o co chodzi. Ale nie będę się bawił w takie rzeczy. Niech wygra lepszy. Naprawdę nie ma to dla mnie znaczenia. Jeżeli dojdziemy do półfinału będziemy gotowi na kogokolwiek! Naprawdę każdą drużynę.
Jest pan rozczarowany tym jak grają w tych mistrzostwach Polacy? Chociażby porównując do tego co widział pan na płytach DVD z meczów eliminacyjnych?
Polacy nigdy nie grali widowiskowego, wystrzałowego futbolu. Tak że nie oczekiwałem od nich fajerwerków. To drużyna, która opiera się na organizacji gry. I pod tym względem nic się na mistrzostwach nie zmieniło. Mecz z Niemcami był naprawdę bardzo wyrównany. Bramki, które straciliście były wynikiem błędów, a nie jakiejś świetnej gry przeciwnika. Szczególnie druga, kiedy wasz lewy obrońca zupełnie stracił panowanie nad tym co się dzieje w polu karnym. W spotkaniu z Austrią z kolei mieliście mnóstwo szczęścia w pierwszej połowie, kiedy gospodarze stworzyli sobie trzy doskonałe sytuacje. W drugiej jednak to wy kontrolowaliście grę, mieliście przewagę i właśnie zabrakło wam szczęścia. Szukaliście okazji do strzelenia drugiego gola. Wiadomo, że mając tylko jedną bramkę przewagi cały czas gra się na krawędzi. Mieliście sytuacje, ale nie udało wam się i w ostatniej minucie ten karny. Który był podyktowany słusznie.
Słusznie? Sytuacja była 50 na 50 w najlepszym wypadku.
Może i tak. Sędzia mógł gwizdnąć, mógł tego nie zrobić, ale wybrał to pierwsze rozwiązanie i nie można mieć do niego pretensji. Wracając do Polski to naprawdę nie gra źle w tym turnieju. Jeżeli pierwszy mecz grasz przeciwko Niemcom, a drugi z gospodarzem mistrzostw, to wszystko na co możesz liczyć przed trzecim, to że będziesz miał jeszcze szanse na awans. I Polska je ma. Fakt, że nie wszystko jest w waszych rękach, musicie patrzeć na wynik w spotkaniu Austrii z Niemcami, ale wciąż jesteście w grze.
W Polsce mamy powiedzenie o trzech meczach, które gramy na wielkich imprezach. Pierwszym, drugim o wszystko i trzecim honorowym. W tych honorowych jesteśmy całkiem nieźli. Zawsze je wygrywaliśmy.
To nie będzie mecz tylko o honor. Spotkanie przeciwko nam, będzie dla Beenhakkera i jego piłkarzy meczem o bardzo konkretną stawkę. Poza tym będzie to mecz międzynarodowy. Oni będą grać dla swojego kraju. A według mnie mecze reprezentacji nie dzielą się na mecze towarzyskie, honoru, historyczne, ważne, mniej ważne, czy jakiekolwiek inne. Każde spotkanie, które rozgrywasz w koszulce reprezentacji jest o wszystko. Także dla nas. Oczywiście wiadomo, że jest trochę inna motywacja, gdy grasz z Niemcami i trochę inna, gry już grasz z awansem w kieszeni. Ale jestem spokojny o motywację tak Polaków, jak i moich piłkarzy. W dodatku wasza reprezentacja jest tutaj w Austrii fantastycznie dopingowana i wiem, że wasi zawodnicy zrobią wszystko, by dać tym ludziom satysfakcję.
Które zwycięstwo było dla pana osobiście ważniejsze. To z Anglią na Wembley, czy tutaj z Niemcami?
To z Niemcami. Mecz z Anglią graliśmy dla siebie. Chcieliśmy pokazać jak jesteśmy silni. A zwycięstwo z Niemcami dało nam awans do ćwierćfinału mistrzostw Europy. Stawka tutaj była znacznie wyższa.
Jak się panu podoba Roger Guerreiero?
Podoba mi się. Widać, że to Brazylijczyk. Gra niezwykle inteligentnie. Zna dużo tricków i sztuczek, ale wykorzystuje je dla drużyny.
Można go porównać z Eduardo?
Z całym dla niego szacunkiem, Eduardo to jednak Eduardo.