"Najbardziej boli fakt, że to my zaczynaliśmy akcje Słoweńców, a oni to wykorzystywali grając z kontrataku. Nie pokazali jakiegoś wielkiego futbolu. Wykorzystali jedną z trzech, czterech szans, jakie sobie stworzyli, a potem nie pozwolili sobie strzelić gola. To była gra na bazie naszych błędów" - powiedział obrońca polskiej reprezentacji.

Reklama

Żewłakow zdecydowanie inaczej wyobrażał sobie to spotkanie."Nie jest dobrze i zdajemy sobie z tego sprawę, ale nie jest też aż tak źle jak w poprzednich eliminacjach do Euro, kiedy zaczynaliśmy od porażki z Finlandią 1:3. Zakładaliśmy oczywiście trzy punkty, jest tylko jeden, dlatego ten wynik jest rozpatrywany w kategoriach porażki, mimo że nie ma z czego robić tragedii" - ocenił.

Do rozegrania pozostało jeszcze dziewięć spotkań, więc szanse na dogonienie czołówki mogą szybko uciec. "Nie można jednak teraz spuścić głowy i płakać nad rozlanym mlekiem. Mecz ze Słowenią się skończył, przed nami następny i kolejne szanse na trzy punkty. Teraz nie możemy sobie już pozwolić na pomyłki" - powiedział zawodnik Olympiakosu Pireus.

Żewłakow mimo wszystko jest dobrej myśli i wierzy w awans polskiej drużyny do mundialu 2010. "W naszej grupie drużyny są wyrównane i Czesi spotkania ze Słowenią, czy Słowacją wcale nie muszą wygrać".

W sobotę Polska zremisowała we Wrocławiu 1:1 ze Słowenią w pierwszym meczu eliminacyjnym mistrzostw świata 2010. Następne spotkanie odbędzie się w środę na wyjeździe z San Marino.

Reklama