>>>Sąd chce pół miliona za wolność Janusza W.

Wójcik wpłacił już 150 tysięcy złotych kaucji, dzięki której wyszedł z aresztu. Musi jednak dopłacić jeszcze 350 tysięcy złotych - tyle zażądał sąd wyższej instancji. "Zbiorę je albo nie zbiorę" - mówi Wójcik. Nie chce oczywiście wracać za kraty. "Nikt sobie nie wyobraża, żeby siedzieć w areszcie, jeżeli nie zasługuje na ten areszt" - dodaje.

Reklama

Były trener zarzeka się, że nie kupował meczów. Wie, że korupcja istnieje w polskiej piłce, ale nie chce szacować, ile spotkań mogło być ustawionych.

"Ten, kto nie chciał wejść w tę maszynę, funkcjonować z nią, w tym momencie musiał wypadać z tego układu. Nie miał pracy ani w pierwszej, ani w drugiej lidze. Musiał się dostosować do tego, co funkcjonowało, jak funkcjonowała korupcja" - mówi tylko.

>>>Dzięki Wójcikowi będzie można walczyć z mafią

Reklama

Janusz Wójcik nie przyznał się do winy, natomiast - jak mówi prokurator - potwierdził okoliczności przestępstw. Co to oznacza? "Potwierdziłem, że korupcja miała miejsce, a w jakim stopniu i kto do tego doprowadzał, to jest w tym momencie już objęte tajemnicą śledztwa" - wyjaśnia w rozmowie z RMF.

Prokuratura twierdzi, że Wójcik ustawił osiem meczów i wręczył w sumie 500 tysięcy złotych łapówek. Były trener reprezentacji nie chce nikogo obciążać swoimi zeznaniami. "Będę mówił o tym, żeby oczyścić swoje nazwisko, na które bardzo długo pracowałem" - kończy.