Piłkarze ŁKS wrócili do sprawdzonej formy, którą stosują zawsze gdy klub ma wobec nich jakieś zaległości - strajku. Latem wymusili na działaczach uregulowanie kilkumiesięcznych długów. Wczoraj powtórzyli manewr domagając się wypłacenie do końca tygodnia listopadowej pensji oraz części premii za rundę jesienną. Zawodnicy zapowiedzieli również, że jeżeli klub nie wywiąże się z zobowiązań w niedzielę nie wyjadą na zgrupowanie do Barcic.
Pierwszy trening w nowym roku zaplanowano na godzinę 12. Piłkarze stawili się w komplecie. Zamiast treningu odbywały się jednak negocjacje z trenerem Grzegorzem Wesołowskim i menedżerem Tomaszem Kłosem. Po ponad godzinie rozmów zawodnicy zaczęli opuszczać budynek klubowy i rozjeżdżać się do domów. Jako pierwszy wyszedł Paweł Drumlak - pisze DZIENNIK.
"Czy strajkujemy? Wkrótce wyjdzie nasz przedstawiciel i o wszystkim dokładnie poinformuje" - stwierdził pomocnik. W końcu oficjalnie potwierdził to kapitan zespołu Marcin Adamski. "Postanowiliśmy nie wychodzić na trening z powodu zaległości finansowych. Jutro się spotykamy i postanowimy co dalej. Nie ukrywamy, że nasz niedzielny wyjazd na obóz przygotowawczy uzależniamy od podania nam konkretnej daty spłacenia zaległości" - poinformował.
Trener Wesołowski nie chciał komentować zaistniałej sytuacji. "Z tego co mi wiadomo jutro rozpoczynamy normalne przygotowania do rundy rewanżowej" - powiedział DZIENNIKOWI szkoleniowiec.
Wątpliwe jednak, żeby piłkarze wyszli na zajęcia. Prócz Kłosa, w klubie nie było żadnego działacza, który mógłby choćby w przybliżeniu podać ewentualny termin spłaty zadłużenia. Ponoć właściciel zespołu Daniel Goszczyński przebywa w szpitalu, gdzie przechodził zabieg krtani. Wykluczone więc, żeby pojawił się w klubie jeszcze w tym tygodniu. Piłkarzom nie tylko chodzi o wypłacenie pensji, ale chcą również usłyszeć jaki pomysł mają działacze na dalsze funkcjonowanie klubu. "Obecna prowizorka już nam się znudziła" - mówią.
W ŁKS dojdzie do kilku zmian personalnych. Jeszcze w tym tygodniu kontrakty z ŁKS rozwiązać mają Mieczysław Sikora i Nazad Asaad. Jak na razie jedynym nowym piłkarzem, który podpisał umowę z łodzianami jest Litwin Nerijus Radżius.
>>>Strajki sparaliżują polską ekstraklasę
Poloniści z Bytomia, którym klub zalega z wypłatami, drugi dzień z rzędu nie trenowali. Piłkarze zastrajkowali, bo niektórzy z nich nie dostają pensji nawet od trzech miesięcy. Wczoraj kierownictwo klubu rozmawiało indywidualnie z zawodnikami.
Działacze postanowili o rozwiązaniu rady drużyny, odwołaniu kapitana Jacka Trzeciaka oraz karach finansowych za protest. Piłkarze mają mieć potrącone 15 procent z miesięcznej pensji. Na listę transferową wpisano początkowo całą drużynę. Znalazł się nawet na niej Grzegorz Podstawek. Najlepszego snajpera drużyny wyceniono na 500 tys. złotych.
"Jestem na liście, ale działacze powiedzieli mi, że nadal chcą, abym grał w Polonii" - tłumaczył Podstawek. Jak się później okazało jego nazwisko zostało skreślone. W końcu zostało na niej ośmiu zawodników: Michał Zieliński, Jakub Zabłocki, Tomasz Owczarek, Boris Pesković, Walerij Sokolenko, Hubert Robaszek, Janusz Wolański i Jacek Broniewicz
"Za dużo się chyba ostatnio odzywałem" - mówi Owczarek, który wcielił się przed dziennikarzami w rolę rzecznika praw piłkarzy. Jednak nawet ci którzy milczeli i nie chcieli komentować działań zarządu także są na liście transferowej. "Pod uwagę braliśmy różne rzeczy" - twierdzi dyrektor Cezariusz Zając, który obiecał, że długi wobec piłkarzy zostaną spłacone jeszcze w tym tygodniu.