Syn Jerzego Engela działał z Andrzejem B. nie tylko przy okazji ustawiania meczów kielczan. B. przyznał, że współpracował z juniorem także przy okazji korumpowania sędziów przez Jagiellonię Białystok w 2001 roku. Jerzy E. nie ma za to zarzutów tylko dlatego, że wątek dotyczy okresu, gdy zespół z Podlasia był jeszcze w trzeciej lidze, a w polskim prawie karnym nie obowiązywał paragraf o korupcji w sporcie.

Reklama

"Kiedyś junior zapytał mnie, czy mógłbym pomóc Jagiellonii w kontaktach z sędziami, choć nigdy nie pracował w tym klubie. Chodziło o okres, kiedy <Jaga> biła się o awans do drugiej ligi, a konkretnie o załatwienie kilku spotkań wyjazdowych. E. przywoził mi gotówkę na ten cel. Były to kwoty rzędu 2-4 tysięcy złotych. Tylko raz pieniądze, przeznaczone dla sędziów dostarczył mi osobiście kierownik drużyny z Białegostoku" – zeznał w prokuraturze Andrzej B.

>>>Podejrzany o korupcję syn Engela wraca do pracy

W 2003 roku, kiedy E. był trenerem trzecioligowej Legionovii, zatrudnił B. w roli swojego asystenta i kierownika drużyny. Zimą 2003/2004 E. junior zareklamował B. trenerowi Korony Dariuszowi W. i jego asystentowi Andrzejowi W. - czytamy na eFakt.pl

Reklama

Na spotkanie z „Wdowcem”, które odbyło się w warszawskim apartamencie trenera Korony, E. junior i Andrzej B. przynieśli szczegółową analizę terminarza rundy wiosennej,ze wskazaniem, gdzie kielczanie będą potrzebowali „podpórek”, a gdzie warto uprzykrzyć życie piłkarzom Stali Rzeszów i Heko Czermno, którzy walczyli z zespołem Dariusza W. o awans do drugiej ligi.

Za pośrednictwo w zapoznaniu trenerów Korony ze swoim kolegą-załatwiaczem, syn byłego trenera kadry zainkasował 10 tysięcy złotych. Nie przyznaje się do winy, ale wyjaśnienia, jakie złożył podczas przymusowej wizyty we Wrocławiu, trudno uznać za wiarygodne. Nie pamięta, po co przyprowadził B. do mieszkania W. na warszawskim Wilanowie i dlaczego właściwie do tego spotkania doszło.

Tymczasem trenerzy Korony wyraźnie dają do zrozumienia, że gdyby nie E. junior, nie dotarli by do tak wytrawnego „załatwiacza” jak Andrzej B., który był obrotny do tego stopnia, że zaczęto o nim mówić „Młody Fryzjer”.

Reklama

Synowi byłego selekcjonera grozi nawet pięć lat więzienia.

>>>Więcej na eFakt.pl