Nowa władza nie skąpi grosza na wynagrodzenie dla swoich najważniejszych pracowników. Mnoży funkcje (tak jest choćby z pionem szkolenia), ale za to niemal każdy sojusznik może się czuć usatysfakcjonowany. Najwięcej zarabia oczywiście Grzegorz Lato. Nie może być inaczej, bo przecież w każdej poważnej firmie to właśnie prezes zarządu powinien dostawać największe wynagrodzenie.
Natomiast wysokość jego zarobków w tym przypadku też jest logiczną konsekwencją siatki płac obowiązującej w piłkarskiej centrali w ostatnich latach. Taki poziom określił jego poprzednik Michał Listkiewicz, który zarabiał tylko 3,5 tys. złotych mniej (a więc 25 tys. złotych miesięcznie). Zresztą były prezes w dalszym ciągu znajduje się na związkowej liście płac, jednak obecnie chodzi już wyłącznie o rolę koordynatora ds. EURO 2012. Według naszych informacji nadal zarabia ponad 20 tysięcy złotych miesięcznie. Środki na to uposażenie pochodzą jednak z puli przekazywanej przez UEFA na przygotowania do mistrzostw Europy.
Na marne zarobki nie narzeka także Zdzisław Kręcina. Sekretarz generalny związku to aktualnie najlepiej opłacany człowiek spośród tych, którzy do władz PZPN nie są wybierani przez zjazdowych delegatów. Nieco mniej zarabia pełniący funkcję dyrektora sportowego były selekcjoner polskiej reprezentacji Jerzy Engel. Co ciekawe, w poprzedniej kadencji był on również wiceprezesem PZPN oraz szefem Wydziału Szkolenia. Teraz każdą z tych trzech funkcji pełni inny działacz, co sprawia, że przynajmniej teoretycznie Engel powinien mieć mniej roboty.
Pensje wiceprezesów uzależnione są od decyzji Laty, który oczywiście bardzo docenia zadeklarowaną lojalność. W ich przypadku nie chodzi jednak o etaty, ale cały szereg atrakcyjnych bonusów i przywilejów - diety, pokrycie kosztów pobytu w luksusowych hotelach, służbowe telefony, obsługa biurowa, zwrot kosztów podróży.
Szefowie poszczególnych wydziałów i komisji też nie świadczą usług dla PZPN bezinteresownie. Na dodatek stworzono nowe stanowiska. Przykładowo, w zjazdowej uchwale z 11 maja 2008 roku zapisano, że "rzecznik dyscyplinarny będzie etatowym pracownikiem PZPN z wynagrodzeniem miesięcznym odpowiadającym minimum stanowisku Prokuratora Prokuratury Okręgowej". Łatwo więc obliczyć, że chodzi o uposażenie co najmniej 6-7 tys. złotych miesięcznie. Jest to o tyle dziwne, że prawnicy Wydziału Dyscypliny, którzy karali kluby degradacjami za udział w aferze korupcyjnej nie dostawali z piłkarskiej federacji jakiegokolwiek wynagrodzenia.
Od momentu pamiętnego październikowego zjazdu wyborczego odbyły się już cztery posiedzenia zarządu, ale mimo to nie udało się jeszcze obsadzić wszystkich atrakcyjnych stanowisk. Wciąż nie ma np. profesjonalnego biura prasowego, ale i w tej kwestii prezes Lato nie zamierza skąpić grosza, dochodząc do wniosku, że trzeba zatrudnić prawdziwych fachowców, którzy będą dbali o kształtowanie pozytywnego wizerunku PZPN. Lato chce postawić na ludzi, którzy wiele mu pomogli w kampanii wyborczej - Tomaszowi Rachwałowi i kierowanej przez niego firmie "Polish Sport Promotion”. Negocjacje trwały bardzo długo, ale już są na finiszu.
PZPN wydaje sporo na płace, ale z tego powodu na pewno nie zbankrutuje. Ma na czym zarabiać. Coraz większe są wpływy z kontraktów sponsorskich, telewizyjnych i marketingowych. Choćby niedawno podpisana umowa z Nike, która będzie ubierać wszystkie drużyny narodowe daje piłkarskiej federacji około15 milionów złotych rocznie.