Udinese było lepsze od Lecha w dwumeczu 1/16 finału Pucharu UEFA?

Franciszek Smuda: Nie było lepsze, bez dwóch zdań. Mówię to z pełną odpowiedzialnością. I nie chcę być uznany za bufona, który przegrał, a podskakuje. Trener Pasquale Marino mówił przed spotkaniem, że my jesteśmy zespołem grającym siłowo, a jego piłkarze preferują futbol techniczny. A dzięki czemu wygrali? Właśnie dzięki sile, w drugiej połowie wdeptali nas właściwie w ziemię.

Reklama

>>>Właśnie tak Lech pożegnał Puchar UEFA

Tylko z tego powodu przegraliście?

Głównie dlatego. Przekonałem się o tym, że w europejskich pucharach trzeba mieć w zespole gangsterów. Takich piłkarzy, którzy wychodzą na boisko i walczą na śmierć i życie. W pucharach nikt nie przeprasza, tylko robi na boisku swoje. Ja mam w zespole ambitnych chłopaków, ale wciąż jeszcze nabierają doświadczenia.

Te 12 spotkań w Pucharze UEFA rozegranych w ciągu kilku miesięcy to bezcenne doświadczenie?

Oczywiście, to zaprocentuje w przyszłości. Weźmy takiego Roberta Lewandowskiego. On jeszcze w połowie ubiegłego roku biegał po boiskach drugoligowych, obycia międzynarodowego nie miał żadnego. A teraz nagle wychodzi na spotkanie o awans do grona szesnastu najlepszych ekip Pucharu UEFA. Nic - ani ekstraklasa, ani Puchar Polski - nie dałoby mu więcej w ostatnim półroczu. Niektórym moim graczom brakuje tego ogrania i wychodzą na boisko nieco przestraszeni. Przykład najlepszy to Marcin Kikut.

Reklama

>>>Smuda: Włosi strzelili bramkę ręką

Właśnie, nie ma pan wrażenia, że problemem Lecha w rewanżu było to, że nie miał pan na ławce rezerwowych zawodników, którzy mogliby wejść i odmienić losy spotkania?

Zgadzam się całkowicie. Na Stadio Friuli byli jednak szefowie klubu i mam nadzieję, że wyciągną odpowiednie wnioski. Bez szerokiej kadry nie da się grać w europejskich pucharach. I nie chodzi tylko o ilość, ale przede wszystkim jakość. Nas chyba jednak nie stać na taką kadrę jak ma choćby Udinese.