Takie zapadły ustalenia między prezesem PZPN Grzegorzem Lato a nowym selekcjonerem.
Jeszcze do niedawna wszystko wskazywało na to, że schedę po Beenhakkerze przejmie członek zarządu PZPN i trener reprezentacji do lat 23 Stefan Majewski. Opowiadała się za nim silna frakcja w PZPN z Antonim Piechniczkiem na czele. O tym, że posadę dostanie jednak Smuda, przesądziła opinia niezwykle wpływowego szefa firmy SportFive handlującej prawami telewizyjnymi i marketingowym Andrzeja Placzyńskiego.
Smuda jest też bardziej do przyjęcia dla sponsorów jako postać wyjątkowo wyrazista i medialna. A działania PR-owskie dla obecnej ekipy prezesa PZPN są sprawą kluczową.
Funkcję dyrektora sportowego Smuda w porozumieniu z Latą zaproponował byłemu reprezentantowi Polski Markowi Koźmińskiemu. Srebrny medalista olimpijski z Barcelony zajmuje się obecnie biznesem i chętnie zgodził się zająć miejsce Jana de Zeeuwa.
"Jedyne, co mogłoby pokrzyżować te ustalenia, to to, że Lato obecnie nie podejmuje decyzji jednoosobowo jak kiedyś Listkiewicz, ale słucha się większej grupy z Piechniczkiem na czele" - powiedział nam jeden z członków zarządu związku.
Otwarte pozostaje pytanie, czy do ewentualnej zmiany mogłoby dojść natychmiast po meczu w Mariborze, czy też bez względu na wynik Beenhakker dogra te eliminacje do końca. Pewne jest, że Lato nie zwolni teraz selekcjonera, bo sam Smuda nie kwapi się, aby w jego CV figurowała przegrana w eliminacjach do mundialu. Można zakładać, że w przypadku niepowodzenia Beenhakker sam zrezygnuje, ale jest to mało prawdopodobne. Za dwa miesiące, które pozostały mu do końca kontraktu, zarobi bowiem 150 tys. euro.