Choć oba zespoły zajmowały dwa ostatnie miejsca w tabeli ekstraklasy, zarówno dla ŁKS, jak i dla Ruchu stawka ostatniego w tym roku kalendarzowym meczu była bardzo wysoka. Obaj beniaminkowie grali bowiem o przedłużenie swoich nadziei na pozostanie w elicie i względnie lepsze nastroje podczas zimowej przerwy. Przed pierwszym gwizdkiem w trochę lepszej sytuacji był Ruch, który miał trzy punkty więcej od gospodarzy, ale swój jedyny mecz w tym sezonie wygrał właśnie z ŁKS w 2. kolejce, za to łodzianie czekali na zwycięstwo od 20 sierpnia.

Reklama

Hoti popisał się kapitalnym uderzeniem

Już pierwsza połowa spotkania, w której było sporo chaosu z obu stron pokazała, że obie ekipy nieprzypadkowo zamykają tabelę. Mecz mógł jednak dobrze rozpocząć się dla piłkarzy trenera Piotra Stokowca. W 2. minucie blisko powodzenia był były pomocnik Ruchu Michał Mokrzycki, którego strzał zza pola karnego w bliskiej odległości minął słupek bramki Ruchu.

Reklama

Później jednak inicjatywę przejęli chorzowianie, którzy zepchnęli ŁKS do obrony. Najlepszą okazję na otwarcie wyniku w 20. minucie miał Łukasz Moneta, ale piłkę po jego strzale z bliskiej odległości w ostatniej chwili zablokował Marcin Flis, który dobrze zachował się też w kolejnej akcji.

Kiedy gra się wyrównała, gospodarze objęli prowadzenie. W 32. minucie przed polem karnym Ruchu piłkę Portugalczykowi Tomasowi Podstawskiemu odebrał Holender Kay Tejan, a po kolejny zamieszaniu Albańczyk Engjell Hoti mocnym i precyzyjnym uderzeniem z ok. 18 metrów pokonał Krzysztofa Kamińskiego.

Łodzianie chcieli pójść za ciosem i mieli swoje okazje na podwyższenie prowadzenia. W dobrej sytuacji znalazł się m.in. Tejan, a po strzale Hiszpana Daniego Ramireza piłkę nad poprzeczkę wybił bramkarz Ruchu. Goście zaś swoich szans na wyrównanie szukali w samej końcówce pierwszej połowy i największe zagrożenie stwarzali po rzutach rożnych.

Ruch walczył do końca

Drugą połowę chorzowianie zaczęli z szybkim zamiarem odrobienia strat i znów zepchnęli zespół ŁKS do defensywy. W 49. minucie Aleksander Bobek dobrze zachował się przy strzale z dalszej odległości Macieja Sadloka. Niewiele też brakowało, by po centrze jednego z piłkarzy Ruchu swojego bramkarza pokonał szwajcarski obrońca gospodarzy Levent Gulen. Niecelne okazało się zaś uderzenie zza pola karnego Juliusza Letniowskiego.

ŁKS zupełnie oddał inicjatywę drużynie Jana Wosia, która do końca walczyła o zdobycie w Łodzi przynajmniej punktu. Goście postawili na swoim i doprowadził do remisu 1:1 w 88. minucie, kiedy dośrodkowanie Mateusza Bartolewskiego wykorzystał Przemysław Szur.

W samej końcówce szala zwycięstwa mogła przechylić się w obie strony, lecz ostateczne mecz zakończył się remisem, który nie poprawił zbytnio trudnej sytuacji obu zespołów.

ŁKS Łódź – Ruch Chorzów 1:1 (1:0)
Bramki: 1:0 Engjell Hoti (32), 1:1 Przemysław Szur (88-głową)
Żółta kartka – ŁKS Łódź: Michał Mokrzycki, Pirulo. Ruch Chorzów: Miłosz Kozak, Juliusz Letniowski
Sędzia: Krzysztof Jakubik (Siedlce)
Widzów: 9 048
ŁKS Łódź: Aleksander Bobek - Bartosz Szeliga, Marcin Flis, Levent Gulen, Piotr Głowacki - Dani Ramirez (71. Stipe Juric), Adrien Louveau, Michał Mokrzycki (83. Mieszko Lorenc), Engjell Hoti (83. Adrian Małachowski), Jędrzej Zając (60. Pirulo) - Kay Tejan (71. Antoni Młynarczyk)
Ruch Chorzów: Krzysztof Kamiński - Przemysław Szur, Maciej Sadlok, Mateusz Bartolewski - Konrad Kasolik (64. Kacper Michalski), Tomas Podstawski (46. Filip Starzyński), Tomasz Swędrowski, Łukasz Moneta (64. Artur Pląskowski) - Miłosz Kozak (73. Tomasz Foszmańczyk), Michał Feliks (64. Dominik Steczyk), Juliusz Letniowski