Liverpool sprawę awansu w czołowej czwórki obecnej edycji LM przesądził w dużym stopniu w pierwszym pojedynku z Benficą, który wygrał w Lizbonie 3:1. Taki wynik, ale też świadomość, że w sobotę czeka "The Reds" półfinał Pucharu Anglii z Manchesterem City, sprawiły, że trener Juergen Klopp w rewanżu wystawił mocno eksperymentalny skład, zostawiając w rezerwie m.in. Mohameda Salaha, Sadio Mane, Virgila van Dijka czy Trenta Alexandra-Arnolda.
Rezerwy wykonały zadanie. Gospodarze uzyskali prowadzenie po golu głową francuskiego obrońcy Ibrahimy Konate w 21. minucie. Niedługo później wyrównał Goncalo Ramos. 10 minut po przerwie Roberto Firmino zdobył drugą bramkę dla Liverpoolu, a po kolejnych 10 Brazylijczyk podwyższył na 3:1.
Rozluźnieni piłkarze Liverpoolu w końcówce stracili dwa gole po strzałach Ukraińca Romana Jaremczuka oraz Urugwajczyka Darwina Nuneza i skończyło się 3:3.
Emocje do ostatnich sekund w Madrycie
Większej dramaturgii oczekiwano po drugim środowym meczu, gdyż jednobramkowa strata Atletico dawała piłkarzom i fanom madryckiego klubu nadzieje przed rewanżem z mistrzem Anglii.
Gospodarze nie rzucili się do odrabiania strat, bo otwarty futbol na arenie międzynarodowej nie leży w charakterze trenera Diego Simeone. W pierwszej połowie bliżsi zdobycia gola byli piłkarze Pepa Guardioli, m.in. Ilkay Guendogan trafił w słupek.
Drużyna z Manchesteru kontrolowała grę, a Atletico czekało na swoją szansę, np. blisko szczęścia był w 57. minucie Francuz Antoine Griezmann. Simeone na ostatnie 20 minut desygnował do gry ofensywnie zorientowanych Belga Yannicka Carrasco i Argentyńczyka Angela Correę, a później też Urugwajczyka Luisa Suareza.
W końcówce miejscowi przycisnęli, dobrej okazji nie wykorzystał inny rezerwowy Rodrigo de Paul, strzał Brazylijczyka Matheusa Cunhy w ostatniej chwili zablokowali obrońcy, na boisku robiło się coraz bardziej nerwowo (czerwona kartka dla Felipe), ale mimo ciężkich chwil "The Citizens" dowieźli bezbramkowy remis do ostatniego gwizdka i drugi sezon z rzędu zameldowali się w półfinale LM.
Sensacja w Monachium
Wiele emocji dostarczyły wtorkowe spotkania.
Robert Lewandowski zdobył bramkę dla Bayernu Monachium, ale mistrz Niemiec po remisie u siebie z Villarreal 1:1 odpadł z rozgrywek, bo pierwszy mecz przegrał 0:1.
Polak 86. trafienie w Champions League zaliczył na początku drugiej połowy. Goście przez większą część meczu nie potrafili wyjść z piłką z własnej połowy, a powodzenie przyniosła im akcja z 88. minuty, kiedy jeden z nielicznych kontrataków golem sfinalizował Nigeryjczyk Samuel Chukwueze, który na boisku pojawił się cztery minuty wcześniej. Był to jedyny celny strzał gości w tym spotkaniu.
Benzema prześcignie Lewandowskiego?
Lewandowski z 13 bramkami nadal jest liderem klasyfikacji strzelców tej edycji LM, ale tylko o jedno trafienie mniej ma Karim Benzema. Francuz będzie mieć jednak okazję poprawić dorobek, bo jego Real Madryt wyeliminował Chelsea Londyn.
"Królewskim" sukces przyszedł o wiele trudniej niż mogłoby się wydawać po zwycięstwie 3:1 przed tygodniem w Anglii. W rewanżu w 75. minucie przegrywali już 0:3. Stratę zmniejszył w 80. minucie Rodrygo i doprowadził do dogrywki.
W niej ponownie w ostatnim czasie błysnął Benzema, autor hat-tricków w meczu Londynie i w rewanżu z PSG w 1/8 finału. Po dośrodkowaniu Brazylijczyka Viniciusa Juniora Francuz posłał piłkę do bramki głową. Porażka 2:3 zapewniła Realowi awans do półfinału, ale ostatni gwizdek Szymona Marciniaka wszyscy w Madrycie przyjęli z olbrzymią ulgą.
Powtórka po dwóch latach
Poprzednio pojedynki ekip z tych samych krajów miały miejsce w półfinale dwa lata temu, kiedy przerwane z powodu pandemii COVID-19 rozgrywki kończono w formie turnieju w Lizbonie. Wtedy były to konfrontacje francusko-niemieckie (Bayern - Olympique Lyon, RB Lipsk - PSG).
Półfinały bieżącej edycji zaplanowano na 26-27 kwietnia i 3-4 maja. Gospodarzami pierwszych potyczek będą drużyny angielskie. Finał - 28 maja w podparyskim Saint-Denis.