Jestem pod wielkim wrażeniem gry mojego zespołu i to w każdym elemencie. Nie sądziłem, że mnie jeszcze zaskoczy. Zagrali o wiele lepiej niż się tego spodziewałem i zdecydowanie lepiej niż w poprzednim meczu. Nawet kiedy popełniali błędy, to nie spuszczali głów, tylko mobilizowali się na kolejne akcje. Takiego poziomu, jaki pokazali w pojedynku w Serbami, jeszcze w tych mistrzostwach u nas nie widziałem. Nie wiem, jak doszło do tej przemiany i jak zagramy w kolejnych spotkaniach, ale jeśli utrzymamy ten poziom, to możemy osiągnąć sporo w tym turnieju - ocenił Heynen.
Jego zespół wcześniej zanotował dwie dotkliwe porażki i musiał wygrać w niedzielny wieczór w dowolnym wymiarze z rywalami z Bałkanów, by awansować do trzeciej rundy czempionatu. Przeciwnicy już wcześniej byli pewni miejsca w "szóstce". W pojedynku z biało-czerwonymi popełniali mnóstwo błędów i można było odnieść wrażenie, że nie zależy im na zwycięstwie. Szkoleniowiec Polaków zapewniał jednak dziennikarzy, że w dwóch pierwszych partiach drużyna z Bałkanów grała na maksimum swoich możliwości.
Próbowali wtedy wszystkiego i naprawdę chcieli wygrać. Nie sądzę, by kombinowali. Oni chcieli wyrzucić nas z turnieju. Gdy poczuli, że jesteśmy mocni, to zaczęli się poddawać. My zaś pokazaliśmy, że dążymy do zwycięstwa - zaznaczył.
Przypomniał też swoje słowa, które wygłosił w sobotę. Wówczas uznał, że styl podopiecznych Nikoli Grbica bardziej leży jego zespołowi niż np. Francuzów, z którymi biało-czerwoni przegrali 1:3.
Wiedziałem, że możemy pokonać Serbów - zapewnił.
W niedzielę w pierwszym składzie wyszedł Michał Kubiak. Kapitan polskiej ekipy z powodu choroby opuścił przegrany 2:3 mecz z Argentyną, a w pojedynku z "Trójkolorowymi" - począwszy od drugiej partii - wchodził na fragmenty setów.
Od początku Michał był centralną postacią naszej drużyny. Może nie zaczął najlepiej spotkania z Serbią, ale cała drużyna poczuła ulgę, że wrócił. Nie był w najlepszej dyspozycji, ale liczyło się to, że był na boisku. Jesteśmy mu wdzięczni, że nam pomógł - podkreślił Belg.
Dziennikarze pytali zawodników o to, co się wydarzyło przed pojedynkiem w Warnie, że wyszli tak odmienieni w porównaniu z dwoma wcześniejszymi spotkaniami.
Mieliśmy rozmowę w swoim gronie, na której stało się to, że dziś byliśmy taką drużyną, jaką byliśmy. Nie będę zdradzał, co dokładnie się działo na tym spotkaniu. Wyszło tak jak wyszło i graliśmy kapitalnie - skwitował Aleksander Śliwka.
O zachowaniu szczegółów dla siebie w tej sprawie mówił także Bartosz Kurek. Krótko odniósł się zaś do niej Artur Szalpuk.
Powiedzieliśmy sobie, że musimy zagrać na 110 procent i zostawić na boisku wszystko, co mamy. Gdybyśmy grali tak jak dziś, ale byśmy przegrali, to myślę, że moglibyśmy wyjść z hali z podniesioną głową, spojrzeć w lustro i powiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, ale nie wystarczyło. Na szczęście ten mecz potoczył się tak jak się potoczył i wygraliśmy - zaznaczył.
Jak dodał, celem biało-czerwonych w Turynie będzie teraz awans do półfinału. Na razie jeszcze nie wiadomo, z kim dokładnie przyjdzie im się zmierzyć w trzeciej rundzie.
Faworytem nie będziemy. Będą to bardzo ciężkie spotkania, ale jeśli wyjdziemy tak jak w niedzielę i będziemy walczyć, ale przegramy, to ja zaakceptuję taką porażkę. Chociaż mam nadzieję, że uda nam się wyjść z grupy, a potem zobaczymy, co dalej - zastrzegł.
W podobnym tonie wypowiadał się Fabian Drzyzga, który ma nadzieję, że kolejne mecze jego drużyny będą oparte na jej dobrej grze. Zaznaczył, że taka była większość dotychczasowych pojedynków w tych MŚ.
Mecz z Argentyną nam nie wyszedł przez różne względy. Meczu z Francją nie liczę. Dla mnie tego spotkania nie było. W naszej grupie nie ma chyba ani jednego zawodnika, który byłby zadowolony z tego, że jesteśmy w +szóstce+. Mamy w swojej karierze przecież lepsze turnieje. Mamy takie charaktery, że chcemy zdobywać medale - zapewnił rozgrywający.