Z każdym zwycięskim meczem rosła pewność siebie polskiej drużyny, wiara w zdobycie trzeciego z rzędu złotego medalu. Wszystkie nasze zawodniczki są też przekonane, że po raz drugi wygrają z Serbią i awansują do finału mistrzostw Europy. We wtorek szybko pokonały brązowe medalistki mistrzostw świata 3:0.

Reklama

Teraz tak łatwo jednak nie będzie. Trener Serbii po porażce z Polską wprowadził poważne korekty w składzie i jego zespół gra znacznie lepiej. "Pamiętam półfinały z poprzednich mistrzostw Europy. To były nasze najcięższe mecze. Presja jest duża, bo zwycięstwo daje medal i awans do Pucharu Świata, ale poradzimy sobie z nią" - kapitan polskiej drużyny Dorota Świeniewicz przypomina DZIENNIKOWI w jaki sposób zdobywała mistrzostwo Europy w 2003 i 2005 roku. Cztery lata temu był horror z Niemkami. Wygrana 3:2 i 40 punktów Małgorzaty Glinki. W poprzednim czempionacie także 3:2 z Rosją i 19:17 w tie-breaku.

Czy także i tym razem będzie horror?
Na pewno nie będzie to taki łatwy mecz, jak pierwszy, ale my nawet wolimy takie spotkania. Czekamy na przeciwniczki, które zmuszą nas do walki. Lubimy wówczas złapać rywala za szyję i przydusić do ziemi. Jesteśmy bezlitosne.

Dlatego po meczu z Holandią Katarzyna Skowrońska była zła, że straciłyście jednego seta?
Wszystkie byłyśmy trochę złe, bo przegrałyśmy go na własne życzenie. Nie możemy nad nikim się litować, bo to może się zemścić. Oczywiście zdarzają się nam momenty, gdy gra się nie klei. To nieuniknione, ale myślę, że z meczu na mecz jest ich coraz mniej.

Nikt z holenderskiej ekipy nie sugerował wam, byście odpuściły, bo i tak miałyście już zapewniony awans do półfinału, a one nie?

Nie. Ale w dniu meczu nagle zaczęły się do nas uśmiechać, zagadywać, czego wcześniej nie robiły. Nic im to jednak nie pomogło, bo my gramy egoistycznie. Nie dajemy prezentów i nie oczekujemy później od nikogo rewanżu.

Skąd taka determinacja?

Wiemy, po co tu przyleciałyśmy. Widzę, jak wszystkie dziewczyny chcą zwyciężać. Jestem dumna z moich młodszych koleżanek. Nie przejmują się tym, co wokół nas się dzieje, tylko robią swoje. I z meczu na mecz jest lepiej. Mamy ogromną wiarę w sukces. Gdy wychodzimy na boisko, coś w środku nas się wyzwala. Nawet jeśli gramy poniżej oczekiwań, dajemy z siebie wszystko.

Możecie grać jeszcze lepiej?

Oczywiście. Czujemy, że forma rośnie z meczu na mecz. Wiele miesięcy spędziłyśmy na przygotowaniach do tych mistrzostw. Niektórzy krytykowali nas za porażki w finale Grand Prix, ale celem był ten turniej. Holenderki grały świetnie w Grand Prix, a teraz nie weszły do półfinału. Z Serbkami zagramy w nowej hali, ale w podobnej sytuacji są nasze rywalki, które na pewno pamiętają o wtorkowym meczu.

Bronicie złotych medali. To nie jest dodatkowa presja?
Jeżeli, to nie dla dla wszystkich. Kilka zawodniczek nie ma jeszcze żadnego medalu. My chcemy zdobyć kolejne. Zdajemy sobie sprawę, że tworzymy nową
historię. I jeżeli trzeba będzie dać z siebie więcej niż w poprzednich meczach, zrobimy to.

Co jest najmocniejszą stroną polskiego zespołu?
Serce do gry i przekonanie o własnej wartości. Ufamy sobie i trenerowi. Nie ma żadnych podziałów. Tworzymy jedność na boisku i poza nim. Zresztą rezerwowe również dokładają własne cegiełki do zwycięstw. W spotkaniu z Holandią trener dał więcej pograć rezerwowym i spisały się one równie dobrze jak te z pierwszej szóstki.

A trener Bonitta?

Pomaga nam jego spokój. Wnosi wiele nowego do naszej gry. W trakcie meczów, kiedy potrafi świetnie ustawić taktykę, oraz w hotelu, gdzie dużo czasu spędzamy na analizowaniu kolejnych rywalek.

Na co jeszcze liczycie w meczu z Serbią?
Na wsparcie kibiców. Jesteśmy przekonane, że będzie sporo fanów z Polski. Podobnie jak w Belgii. Tam miałyśmy wspaniały doping. Czułyśmy się, jakbyśmy grał w kraju. Jesteśmy dumne, że mamy takie wsparcie.

Trener pozwolił, by blisko pani były półroczny syn. To pomaga, że może go pani codziennie widywać?

Bardzo. Julek mieszka tu z opiekunką, ale codziennie się widujemy. Na mecze nie chodzi, bo jest za duży hałas. Ale w wolnych chwilach razem spacerujemy. Jestem spokojniejsza mając go w pobliżu. I bardzo dziękuję za ten gest trenerowi.





















Reklama