Łukasz Kruczek po występach kadry w Lillehammer ma prawo zbierać pochwały, jest pierwsze podium dla Małysza, dwa razy do czołowej trzydziestki awansowało czterech z jego podopiecznych. Apoloniusz Tajner, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, tylko przyklaskuje. "W końcu dopracowaliśmy się równego zespołu" - mówi były trener Orła z Wisły.
Małysz jest pewny swego
Koszmar z kwalifikacji z Kuusamo to już przeszłość. Adam Małysz w norweskim Lillehammer udowodnił, że jest mu bliżej do dyspozycji sprzed trzech lat, gdy po raz ostatni wygrywał w klasyfikacji generalnej, niż do słabego początku sprzed 12 miesięcy, gdy w pośpiechu opuszczał Turniej Czterech Skoczni. "Z jego skokami jest wszystko w porządku, co potwierdził nie tylko podczas zawodów w Lillehammer, ale i przed tygodniem w Kuusamo w konkursie drużynowym. Nieudany występ w kwalifikacjach to był wypadek przy pracy" - uważa Tajner.
Małysz po wygranych piątkowych kwalifikacjach głęboko odetchnął. "To prezent urodzinowy dla mojej żony" - rzucił do kamery. "Rozmawiałem z nim tuż przed konkursem, przyznawał, że prześladuje go lekka trema. On nie bał się o swoją formę, ale o warunki atmosferyczne" - ocenia prezes PZN. "Presja? Ja o Adama bym się nie martwił. On jest niezwykle pracowity i cierpliwy, nie załamuje się byle czym. A z igrzyskami i walką o medale jest jak z konkursem wieczornym. Po śniadaniu i lekkim treningu zostaje sporo czasu, które trzeba jakoś zapełnić. Inaczej zwariujesz z powodu presji. Adam to potrafi doskonale" - dodaje Tajner.
Skoczek z Wisły po weekendzie w Skandynawii zajmuje 10. miejsce w klasyfikacji generalnej, prowadzi triumfator niedzielnego konkursu, Szwajcar Simon Ammann. "Walka o Puchar Świata to jak na razie tylko dodatek. Nie wiadomo bowiem, czy ekipa przed igrzyskami nie ominie kilku zawodów, a wówczas też wzrośnie strata do lidera" - tłumaczy Tajner.
czytaj dalej
Drużyna jak złoto
W Lillehammer w wirtualnym konkursie drużynowym biało-czerwoni zdystansowali resztę czołówki, wyprzedzili zarówno faworyzowanych Austriaków, jak i Niemców. W niedzielę Kamil Stoch był siódmy, Małysz ósmy, Miętus 12., a najsłabszy z nich - Marcin Bachleda - 15. Dwóch ostatnich właśnie w niedzielę wywalczyło sobie bilet do Vancouver.
"Ja już jesienią spodziewałem się, że będzie dobrze. Wyznacznikiem były dla mnie skoki Adama. Skakał świetnie, a chłopcy deptali mu po piętach" - mówi Tajner. "W tym sezonie w PŚ startuje sześciu naszych skoczków, trzech - czterech powinno awansować do trzydziestki. Dzięki temu przed igrzyskami dopracujemy się równego zespołu, jeśli jeden nawet wypadnie ze składu, to będzie w stanie zastąpić go ktoś inny. W przeszłości zawsze był z tym problem" - dodaje Tajner.
Obok Małysza najlepiej i najrówniej prezentuje się duet Stoch i Miętus. "Jestem pewien, że forma Kamila z każdym konkursem będzie szła w górę. A Krzyś to prawdziwa niespodzianka. To młody zawodnik i mogą wystąpić u niego nagłe wahania formy. Co jednak wcale nie jest przesądzone" - kończy Tajner.
Teraz skoczków czeka najprawdopodobniej tydzień przerwy, bo z powodu braku śniegu odwołano konkurs w Harachovie.