MARTA PYTKOWSKA: Wraca pan czasem pamięcią do wydarzeń z 2001 r.?
APOPLONIUSZ TAJNER: Czasem. Adam już wtedy mógł wygrać wszystkie cztery konkursy. Niestety podczas dwóch pierwszych rozbieg był ustawiany dla niego zbyt wysoko i on po prostu przeskakiwał skocznię. A potem tracił punkty na notach za słabsze lądowanie.
Ale został ikoną. W Niemczech właśnie Małysz, bez względu na dyspozycję, jest wskazywany jako czarny koń imprezy.
To raczej wynika z miłości do wielkich nazwisk. Wcześniej był Peterka, potem Goldberger. Teraz są Ahonen, Małysz, Schmitt. Na szczęście Adam jest w formie i nadal liczy się w stawce najlepszych.
Po ubiegłorocznym występie (33. miejsce – red.) Małysz na pewno będzie chciał teraz pokazać, że to był wypadek przy pracy?
Nie wiem, czy on musi sobie albo komuś cokolwiek udowadniać. Chyba wystarczy, że sam wywiera na siebie presję. Ten turniej jest ważny sam w sobie, ale w kontekście igrzysk jest to tylko etap przygotowań. Tak naprawdę gdy przyjdzie do walki o olimpijskie medale, niewielu będzie pamiętało, kto wygrał TCS. Nie można się jednak dziwić Adamowi, że myśli o dobrym wyniku, kto wie, może nawet o wygranej. Przecież to kwestia prestiżu. Nikt jednak nie będzie wywierał na niego presji.
I zagrozić Schlierenzauerowi czy Ammannowi?
Podczas TCS nie ma pewniaków. Pamiętam Puchar Świata z 2003 r., gdy Adam przed TCS wygrywał dosłownie wszystko, a później przyszedł spadek formy i trzeba było się wcześniej ewakuować. Nawet sukces Hannawalda i jego cztery zwycięstwa to też była swego rodzaju niespodzianka. Podobnie ubiegłoroczny triumf Loitzla, który ostatecznie utarł nosa Schlierenzauerowi i Ammannowi.
A jeśli znów będzie porażka? Polacy przestaną wierzyć w Małysza?
To chyba przesada. Adam był, jest i będzie naszym skarbem i ostoją w skokach. Adama zna każdy kibic na całym świecie. A my to lubimy, bo to w końcu jeden z naszych, Polak.
A kłótnia z Justyną Kowalczyk nie zaszkodzi jego wizerunkowi?
Żadnej kłótni nie było. Jakiś sprytny dziennikarz podpuścił obydwoje, trochę pomieszał i podkręcił wypowiedzi i zrobiła się z tego niepotrzebna awantura. Powtarzam, żadnego konfliktu nie ma.
Na co możemy liczyć w wykonaniu Małysza?
Że sprawi nam jakąś miłą niespodziankę.