"Nie podawałem jej nie tylko EPO, ale żadnych innych niedozwolonych środków" - powiedział Trypolski, który nie ma pretensji do PZN, że stracił pracę. "Na miejscu prezesa Apoloniusza Tajnera pewnie każdy zachowałby się tak samo" - dodał Ukrainiec, podkreślając, że w całej sytuacji czuje się niewinny. Nie chciał jednak ujawnić, z jakich substancji robił Marek zastrzyki. "Jak się teraz czuję? Bywało lepiej" - przyznał.

Reklama

Dziś obradująca w siedzibie PZN komisja wysłuchała jego wyjaśnień oraz członków kadry narodowej w biegach narciarskich, poza Kornelią Marek. Badanie antydopingowe Kornelii Marek, które przeprowadzono podczas igrzysk w Vancouver po biegu sztafetowym 4x5 km - dało wynik pozytywny. 12 marca, na żądanie zawodniczki, w laboratorium w Richmond rozpoczęła się analiza próbki B.

16 marca MKOl potwierdził obecność niedozwolonej substancji - erytropoetyny (EPO) - w organizmie Polki. To jedyny przypadek stosowania dopingu wykryty na tegorocznej olimpiadzie. Zawodniczka uparcie twierdzi, że nie wie skąd się ta substancja wzięła w jej organizmie. Przyznała jednak, że dostawała środki regenerujące i witaminy od Trypolskiego. Był on jedyną osobą, która robiła jej zastrzyki.