"To był mój najlepszy bieg w tym sezonie, a najbardziej waleczny chyba w życiu. W pewnym momencie pomyślałam, albo wygram, albo pogotowie po mnie przyjedzie. Przykro mi, że nie byłam pierwsza, jednak drugie srebro tutaj jest dla mnie wielkim sukcesem. Biegi narciarskie to jeden wielki ból, a dziś nie czułam go tylko przez pierwszy kilometr. Ostatniego za to nie pamiętam. Wiem, że upadłam na mecie i ktoś mnie przykrył kocem, ale nie wiem jak wstałam" - powiedziała zawodniczka AZS AWF Katowice.

Reklama

Początek poniedziałkowej rywalizacji był dla niej doskonały. Na pierwszym pomiarze czasu - po pokonaniu 2,2 km - prowadziła i miała czas lepszy od drugiej Bjoergen o 9,6 s. Na siódmym kilometrze przewaga zmniejszyła się niewiele - do 8,3 s, co mogło nastrajać optymistycznie przed finiszem.

"Narty posmarowane były świetnie. Ruszyłam mocno od samego startu, ale nie było to ponad moje siły. Wiele lat temu zdarzały mi się wyścigi, w których na półmetku prowadziłam, a ostatecznie zajmowałam miejsce w piątej dziesiątce. Teraz jestem zbyt doświadczoną zawodniczką by popełniać takie błędy" - wspomniała.

"Kiedy powiedziano mi jaką mam stratę myślałam, że to żart. Musiałam zejść do piwnicy swego organizmu by wykrzesać ostatnie pokłady energii" - przyznała Bjoergen, która ostatnie kilometry biegła z Marianną Longą. Zwyciężczyni nie ukrywała, że wspólny bieg z Włoszką pozwalał jej wyregulować tempo. Kowalczyk zabrakło natomiast sił by utrzymać przewagę do końca.

"Chwilami miałam kontakt wzrokowy z Bjoergen oraz Longą i widziałam, że się oddalają. Końcówkę miałam niestety od nich słabszą, ale walczyłam na sto procent" - zaznaczyła podopieczna Aleksandra Wierietielnego.

Choć na trasie były tylko dwa oficjalne pomiary czasu, Polka nie była pozbawiona wiadomości o przebiegu rywalizacji.



Reklama

"Miałam informację nie tylko ze swojego sztabu, ale także od Rosjan, Kazachów i Czechów. Jeśli chodzi o atmosferę na trasie, był to jeden z najpiękniejszych biegów w życiu. Przez kibiców jestem tu bardzo miło przyjmowana. Choć jest mi trochę żal, że nie wygrałam, to jednak z zajętego miejsca bardzo się cieszę. Przecież równie dobrze mogłam być trzecia. Aino-Kaisa Saarinen pobiegła dziś świetnie. Jeśli dobrze pamiętam, w grudniu w Davos straciła do mnie ponad minutę" - przypomniała Kowalczyk.

"Minutę i osiem sekund" - błyskawicznie dodała siedząca obok Saarinen. Finka zdobyła na tych mistrzostwach pierwszy medal dla swojego kraju. W poprzednich była w tej konkurencji najlepsza.

Przed Polką jeszcze dwa starty w Oslo - w czwartek sztafeta, a w sobotę bieg na 30 km. "Wtorek będzie za to dniem bez nart" - zapowiedziała mistrzyni olimpijska igrzysk z Vancouver.