Po czterech etapach w Niemczech, narciarki rywalizujące w Tour de Ski przeniosły się do Włoch. Justyna Kowalczyk, jedyna w polskiej ekipie, wystąpi we wtorek w biegu na 3 km techniką dowolną, konkurencji, która - jak mówiła wcześniej - jest dla niej stworzona.
Bieg w Dobbiaco to nowość w kalendarzu Tour de Ski. W tym sezonie te mordercze zawody postanowiono wydłużyć o jeden etap (z ośmiu do dziewięciu). Wybór organizatorów padł właśnie na 3 km techniką klasyczną (mężczyźni pobiegną na 5 km).
Podopieczna Aleksandra Wierietielnego wielokrotnie udowadniała, że styl klasyczny jest jej niezwykle mocną stroną. W sobotę w Oberstdorfie triumfowała w rozgrywanym nim sprincie.
W klasyfikacji generalnej Kowalczyk ma 26,6 s przewagi nad Norweżką Marit Bjoergen. W poniedziałek w mediach pojawiły się informacje, że z powodu problemów z kolanem zawodniczka z Kasiny Wielkiej może się nawet wycofać z zawodów. Jednak mistrzyni olimpijska z Vancouver o rezygnacji nawet nie myśli.
Z moim kolanem nie jest super, ale jest to sprawa, która ciągnie się za mną od sierpnia. Jestem twarda, zaś adrenalina w czasie startu sprawia, że nie czuję bólu. Mam więc zamiar powalczyć w Tour de Ski, a nie wycofywać się z rywalizacji - napisała na swojej stronie internetowej.
Kowalczyk została w poniedziałek osamotniona. Z powodu choroby udział w zawodach po pierwszym etapie zakończyła Sylwia Jaśkowiec. Problemy ze zdrowiem miała także Ewelina Marcisz, która nie dobiegła do mety ostatniego etapu w Niemczech. Z kolei Maciej Kreczmer nie stanął w niedzielę na starcie, a Maciej Staręga po zdublowaniu nie był klasyfikowany. Pozostała więc już tylko para Mariusz Michałek i Paulina Maciuszek. Jednak trenerzy Wiesław Cempa i Jan Klimko uznali, że najlepszym rozwiązaniem będzie, aby wszyscy ich podopieczni zakończyli już udział w Tour de Ski i wrócili do kraju.
Początek wtorkowych zawodów w Dobbiaco o godzinie 15.45.