Na to się jednak nie zanosi. Po tym jak w środę wygrała sprint w Drammen, powiększając różnicę między nią, a Kowalczyk do 118 punktów, dostała skrzydeł.

Nareszcie skończył się mój trwający od Tour de Ski koszmar. Cotygodniowa walka pełna nerwów i niepewności była straszna. Teraz jestem wyluzowana, co daje mi zupełnie nowe siły. Jestem innym człowiekiem niż przed rozpoczęciem zawodów w Drammen - powiedziała Bjoergen.

Reklama

Nasza narciarka ma tylko matematyczne szanse na dogonienie Norweżki. Co z tego, że wygrywając niedzielny bieg na 30 km i zgarniając po drodze do mety wszystkie bonusy może zdobyć aż 160 punktów? Jeśli Bjoergen zajmie w tym wyścigu drugie miejsce dostanie 80 punktów za lokatę w Pucharze Świata i 48 punktów za premie na trasie zdobędzie ich w sumie 128. Kowalczyk odrobi więc tylko 32 punkty. A przecież do walki o zwycięstwo na najbardziej prestiżowym dystansie włączy się jeszcze Therese Johaug i o maksymalne zdobycze punktowe będzie wyjątkowo trudno. Ponadto Bjoergen w całym sezonie tylko dwa razy kończyła zawody poza podium. Trudno więc zakładać, że nawet jeżeli w kolejnych Pucharach Świata okaże się słabsza od Polki, znajdzie się daleko za jej plecami.

>>>Czytaj także: Bratobójczy pojedynek o złoto