Świątek przez fazę grupową przeszła w świetnym stylu. Najpierw pokonała Czeszkę Marketę Vondrousovą 7:6 (7-3), 6:0, potem Amerykankę Coco Gauff 6:0, 7:5, a teraz nie dała szans Jabeur. Spotkanie trwało zaledwie godzinę i dziewięć minut.
Pogoda nie sprzyjała
Mimo silnego wiatru Polka popełniła w tym meczu tylko 11 niewymuszonych błędów, a rywalka aż 23. W dodatku początkowo spotkanie przerywały opady deszczu.
W pierwszym secie od stanu 1:1 podopieczna trenera Tomasza Wiktorowskiego wygrała pięć kolejnych gemów i zamknęła partię. W drugim Tunezyjka sprawiła jej tylko nieznacznie więcej problemów.
To było siódme w historii spotkanie tych zawodniczek i piąta wygrana Świątek.
Powtórka sprzed roku
Świątek do meczu z Jabeur przystępowała będąc już pewną gry w półfinale, bo we wcześniejszym piątkowym meczu Gauff nie zdołała pokonać Vondrousovej w dwóch setach. Amerykanka wygrała 5:7, 7:6 (7-4), 6:3.
W ubiegłorocznym WTA Finals Świątek również grała w półfinale z Sabaelnką i wówczas górą była Białorusinka. Łącznie mierzyły się już osiem razy - Polka ma na koncie pięć zwycięstw.
Natomiast w tym roku grały ze sobą dwukrotnie. W finale w Stuttgarcie górą była Świątek, a w meczu o tytuł w Madrycie zwyciężyła Sabalenka.
Świątek może znów być numerem jeden
W drugim półfinale zagrają Amerykanki Jessica Pegula i Coco Gauff. One na kort wyjdą o godzinie 23.00, a po nich do gry przystąpią Świątek i Sabalenka.
Jeśli Świątek okaże się najlepsza w Meksyku, wróci na pierwsze miejsce listy WTA.
Zmagania na kortach twardych w Cancun toczą się o cenne rankingowe punkty, ale i spore premie finansowe. W puli nagród jest 9 milionów dolarów. Finał odbędzie się w niedzielę.