Kubica, podobnie jak i inni kierowcy, przyjeżdża na każdy tor w czwartek. Tego dnia rozmawia z dziennikarzami, pracuje nad ustawieniem bolidu wspólnie z inżynierem. W piątek dwa razy po półtorej godziny jeździ w treningach (wczoraj był 11.), w sobotę ma jeszcze jeden trening i godzinne kwalifikacje. Ale najbardziej pracowita jest niedziela - pisze "Fakt".
"Dojeżdżając na tor zawsze sam prowadzę samochód. Po prostu lubię to robić - zdradza Kubica. Zwykle kierowcy starają się mieszkać niedaleko toru, bo w niedzielę rano wszędzie jest ogromny korek i trudno byłoby im dojechać na czas" - mówi Robert. "Niepotrzebne mi są wygodne hotele. Nie mam też innych szczególnych potrzeb. Także jeśli chodzi o jedzenie. Staram się zawsze jeść proste, lekkie potrawy, przygotowywane przez mojego fizjoterapeutę Josefa Leberera. Głównie jem makarony, owoce morza, piję wodę" - przyznaje Kubica.
Przed wyścigiem Polak bez pośpiechu krząta się w siedzibie swojego zespołu. Rozdaje autografy, rozmawia z inżynierami, ma odprawę przed wyścigiem. Półtorej godziny przed startem jest parada kierowców - wszyscy wsiadają na ogromną platformę i robią jedno okrążenie toru.
Kubica pytany, czy ma jakieś przesądy i rytuały związane z wyścigiem, odpowiada: "Nie, nie jestem przesądny. Nie denerwuję się też specjalnie przed startem do okrążenia formującego. Jestem spokojny i próbuję skoncentrować się na pracy, jaką dookoła mnie wykonują mechanicy."
Rzeczywiście, chłodna głowa to atut Polaka, po którym nigdy nie widać zdenerwowania. Także po wyścigu nie okazuje emocji, bez względu na wynik. Ze spokojem podchodzi do obowiązków - konferencji prasowej i spotkań z dziennikarzami. A po wyścigu myśli... o następnym wyścigu.