Po sobotnich kwalifikacjach, w których Kubica zajął dopiero ósme miejsce, wydawało się, że o dobrym wyniku na torze Spa-Francorchamps w Belgii nasz kierowca może zapomnieć. Polak od początku wyścigu jechał jednak znakomicie i systematycznie przesuwał się do przodu.

Reklama

Niestety, wyścig układał się nieźle tylko do 33. okrążenia. Wtedy marzenia o szóstym w karierze podium dla Polaka przekreślili jego mechanicy, którzy przetrzymali go w pitstopie ponad 12 sekund.

"Nie wiem, co się stało. Trzeba się zapytać zespołu. Wiem tylko, że gdyby pit stop przebiegł prawidłowo, utrzymałbym pozycję przed Vettelem, Heidfeldem i prawdopodobnie przed Bourdaisem. Kiedy zaczął padać deszcz to ja, a nie Nick, zjechałbym na zmianę opon na "mokre" i pewnie miałbym kilka punktów więcej" - stwierdził Polak.

Kubica chyba po raz pierwszy w swojej karierze tak wyraźnie zasygnalizował, że jego współpraca z zespołem nie układa się tak, jak powinna. "Mam nadzieję, że zespół wreszcie zacznie pracować trochę na moją korzyść. Przez ostatnie cztery miesiące robiono wszystko, żeby pomóc Nickowi..." - skarżył się dziennikarzom Polsatu Sport.