"Przez całe spotkanie to my kontrolowaliśmy grę i mieliśmy nad nimi przewagę. Sądzę nawet, że to spotkanie powinno się było skończyć znacznie wcześniej" - ocenia Fyrstenberg. Polacy właśnie w Paryżu zamierzają potwierdzić swoją przynależność do światowej czołówki. Ubiegły sezon skończyli na ósmym miejscu na świecie, teraz są dwie pozycje niżej.
"Przyznaję, że to głównie moja wina. Niestety długo nie mogłem dojść do pełni formy po kontuzji mięśni brzucha, jaką odniosłem podczas Australian Open. Półtora miesiąca przerwy i wypadłem z rytmu. Teraz wszystko wróciło do normy. Najważniejsze będą dla nas dwa najbliższe szlemy, po Wimbledonie zastanowimy się, gdzie tak właściwie jesteśmy" - tłumaczy Fyrstenberg.
Polacy w 1/8 mogą trafić na parę polsko-austriacką Łukasz Kubot, Oliver Marach, będzie to szansa na rewanż za przegrany ćwierćfinał w Melbourne. "My mamy przed sobą jeszcze jeden mecz z Hiszpanami Markiem Lopezem i Tommym Robredo, a oni jeszcze dwa, do tego czasu może się bardzo dużo wydarzyć" - ocenia Polak.
Na paryskich kortach jest wielu kibiców z Polski. "Do tego spora grupa trenerów i zawodników, przyjechali także rodzice Marcina. Jest naprawdę przyjemnie. Cztery lata temu graliśmy tu tylko my, teraz przynajmniej nie musimy jeść kolacji sami" - zdradza tenisista warszawskiej Mery. Jedyne, czego we Francji brakuje, to pogoda. "Jeszcze dwa dni temu było upalnie. Teraz pozostał tylko plakat w szatni przypominający o zabezpieczeniu się przed słońcem, którego brak".