Gołota na szczycie był przed wielu laty. Za walki z Lennoksem Lewisem (1997 r.) oraz Mike'em Tysonem (2000 r.) dostawał po osiem milionów złotych. Dzięki tym pojedynkom jest ustawiony do końca życia. Zainwestował w nieruchomości, pomnaża majątek, ale nadal chce boksować. "Moim marzeniem jest pas mistrza świata. Pieniądze są mniej ważne" - przyznaje.
Jego nazwisko nadal budzi emocje. Dlatego organizatorzy dwóch gal w katowickim Spodku - 26 maja z udziałem Krzysztofa Włodarczyka oraz 9 czerwca z Tomaszem Adamkiem - stoczyli o niego zacięty bój. Don King, promotor Gołoty, zdecydował, że jego bokser powalczy w czerwcu.
"Cieszę się, że po dwuletniej przerwie wracam na ring. Mam nadzieję, że King po kilku wygranych da mi szansę walki o mistrzowski pas" - mówi "Faktowi" Gołota.
Mimo że jego pojedynek z Jeremy Batesem jest niewiele znaczący, to Polak ma swoją cenę.Gołota dostanie pół miliona złotych bez względu na to, jak długo będzie się bić. Amerykanin zarobi pięć razy mniej. "Na większą kasę przyjdzie czas, jak stanę do walki o mistrzowski tytuł. Na razie chcę pokazać się polskim kibicom. I efektownie wygrać" - kończy Gołota.